środa, 4 listopada 2015

Rozdział 39

Draco Malfoy siedział właśnie w swojej posiadłości, w swoim pokoju, we własnym fotelu. Pomiędzy palcami trzymał kopcącego się papierosa,którego do  chwila przykładał do ust i zaciągał się wypuszczając kłębki dymu.
W pomieszczeniu panowała nienaturalna cisza. Założył nogę na nogę biorąc do ust znów papierosa.
-Skrzat!
Zawołał istotę. W pokoju pojawił się mały skrzat w szarej i poplamionej szacie.
-Tak,panie?
Zapytal, skłaniając się lekko.
-Przynieś mi dwa razu Ognistą i wezwij Blaise'a Zabini'ego do mnie.
Polecił smok i przygasił papierosa.
-Oczywiście, panie.
Odpowiedział mu skrzat i zniknął. Pokrótce pojawił się z dwoma butelkami Whiskey w dłoniach i postawił je na stoliku tuż obok blondyna.
-Możesz odejść. 
Rzekł Smok i nalał sobie pełną szklankę bursztynowego płynu. Jak chciał, tak uczyniono. Skrzat zniknął. 
Blondyn zamoczył usta i wziął potężny haust Ognistej, tak mocny, że gdy ciecz rozpłynęła się po jego przełyku,zapiekło go w środku. 
Zacmokał i wziął kolejny łyk tymczasem opróżniając naczynie.
Czas mijał mu nieubłaganie wolno. I nawet nie zdążył zauważyć kiedy opróżnił drugą szklankę, a przed nim stał nie kto inny jak Blaise Zabini.
-A tobie Co, że libację alkoholową zrobiłeś?
Powiedział w uśmiechu czarnoskóry, lecz blondyn zgromił go wzrokiem.
-Przyszedłeś mi tu kurwa morały prawić czy napijesz się ze mną?
Warknął Arystokrata. Blaise rozejrzał się po pomieszczeniu. Czegoś mu brakowało. A mianowicie nie było śladu kasztanowłosej ślizgonki, która według jego informacji przebywała z przyjacielem.
-A gdzie Riddle? 
Zapytał nagle. Blondyn poczerwieniał ze złości i cisnął szklanką w ścianę.
-Zostawiła mnie! Odeszła! Zabrała wszystko! 
Krzyczał wymachując dłońmi na wszystkie strony. Dopiero teraz Diabeł zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Draco zakochany + nie może czegos mieć uff lepiej nie mówić. Wtedy równa się WKURWIONY MEGA SMOK ziający ogniem, 
-Ale co się stało?
Drążył temat Blaise siadając obok przyjaciela i wyciągnął różdżkę, by naprawić zniszczone szkło. Po czym nalał sobie i blondynowi alkoholu. Podał mu szklankę, a ten pochłonął jej zawartość w mgnieniu oka i skrzywił się lekko, gdy płyn zapiekł mu gardło. 
-Wszystko przez mojego ojca....
Zaczął opowiadać i otwartą dłonią dotknął czoła podkreślając tym gestem sens swojej wypowiedzi. 
-Wpadł tutaj jak niewiadomo kto i zaczął histeryzować jak to on. Riddle miała zostać na górze i siedzieć tam, nie posłuchała jak zwykle głupia dziewczyna. Wyszła na korytarz, gdy ja chroniłem matkę i zauważył ją....
Urwał i głośni przełknął ślinę. 
-Skrzywdził ją?
Zapytał Blaise przerywając. 
-Nie do końca. Rzucił na nią Crucio, a ta spadła ze schodów i złapałem ją w ostatniej chwili. Wezwano Czarnego Pana, przybyła Anastasia i Dementorzy....
-DEMENTORZY?!
Wykrzyczał Blaise'a kompletnie zaskoczony słowami przyjaciela.
-No przecież kurwa mówię że ci czarni idioci byli! A teraz daj łaskawie mi dokończyć, bo zostawię Cię w tej pieprzonej niewiedzy.
Warknął blondyn i nalał kolejną szklankę ognistej.Blaise popatrzył na swoją szklankę, była do połowy pusta i również dolał sobie czekając na ciąg dalszy opowieści przyjaciela. 
-No a potem mego ojczulka skazano na pocałunek dementora, a Hermiona okazało się padła ofiarą jakieś klątwy.Snape ją wyleczył, ale chyba poprzestawiał jej w łbie kabelki bo przyszła tu i się przyczepiła, że czemu mnie nie było i bla bla bla. Pokłóciliśmy się jak na parę przystało, a ta spakowała rzeczy i puf. Zniknęła.
Gestem dłoni pokazał moment zniknięcia dziewczyny. 
-A ty jej pozwoliłeś odejść?! Idioto!
Blaise sprowadził chłopaka na ziemię i nakrzyczał na niego. 
-A co miałem za nią kurwa latać na miotle? No chyba nie.
Warknął z przekąsem. 
-A co myślałeś?Że związek to bajka bez kłótni i poświęceń? Przecież ona nie może zawsze walczyć za was dwoje, od czego jest kurwa mężczyzna w tym związku? 
Zabini nie dawał za wygraną,ale gdy przyjrzał się blondynowi spostrzegł, że dotarł do niego sens wypowiedzi czarnoskórego.
-No i co mam niby zrobić? Ona mnie nienawidzi. 
Jęknął z politowaniem i nalał sobie kolejną szklankę Ognistej i opróżnił ją do dna. 
-Znasz ją lepiej niż ja. Chyba powinieneś wiedzieć na czym jej zależy i co lubi. Udobruchaj ją. Walcz,kurwa Smoku walcz!
-Łatwo ci gadać. To tak samo jak bym ci powiedział byś pierdolnął głową w ścianę. Łatwo gadać trudno wykonać. Przecież przemówienie do rozumu dla Riddle graniczy z cudem!
-Trzeba było kurwa pomyśleć wcześniej niż puściłeś ją wolno!
Odpowiedział mu Blaise. 
-Zmówiłeś się z nią czy co? Ehh...masz rację jestem do niczego, Ale Zawalczę. Posunę się na tyle daleko, że zedrę własne pięści na czyjejś mordzie za nią.
-Żeby to już raz było....
Zaczął Blaise, ale urwał widząc spojrzenie blondyna. Jednak tylko skończyło się na tym, że wnieśli toast i napili się razem.


***
-Hermiona, obiad!
Anastasia zawołała córkę do jadalni. Po chwili usłyszała ciężkie kroki dziewczyny, która niechętnie zasiadła przy stole. Voldemort spojrzał na żonę, a potem na córkę i westchnął. Odłożył gazetę na bok i podparł się dłońmi.
-Mogłabyś zjeść u siebie, ale są pewne kwestie o których musisz wiedzieć.
Rzekł Riddle, a Hermiona spojrzała na ojca.
-Czy to konieczne? Sprawy Hogwartu i Śmierciożerców nie interesują mnie.
-Konieczne,Hermiono. Odbędzie się Bożonarodzeniowy bankiet, w którym masz wziąć udział. I nie ma żadnego Ale!
Rzucił szybko widząc, że dziewczyna chce zaprotestować.
-Weźmiesz w nim udział czy chcesz czy nie. Poznasz moich ludzi, a oni poznają Ciebie, po tylu latach. Pojawią się arystokratyczne rodziny i liczę na sporą etykietę i kulturę z twojej strony.
Dziewczyna jęknęła i schowała twarz w dłoniach.
Wiedziała co będzie.
Spotka Malfoy'a, a przecież chce go unikać. A tymczasem znowu musi go oglądać. Ojciec teraz chyba chciał im pomóc i zeswatać ich, ale ona postanowiła, że nie da się tak łatwo.
-To co mam robić?
Powiedziała już pewniej siebie, a matka uśmiechnęła się do niej ciepło.
-Och, żeby skrzaty się nie zamęczyły pomożesz mi w kuchni zrobić jedzenie.
Wtrąciła Anastasia, a Tom skinął głową.
-Czyli tak jak powiedziała matka pomagasz jej i to ona będzie ci mówiła twoje obowiązki. Ja będę zajęty czymś innym.
Rzekł Czarny Pan i przystąpił do jedzenia, gdy skrzaty przyniosły obiad,którym okazał się indyk i homar.
Hermiona również zaczęła jeść.
"Zapowiada się ciekawy bankiet."
Pomyślała.


**
Po obiedzie wróciła do siebie i nakarmiła psa po czym rzuciła się na łóżko i leżała gapiąc się w sufit.
Postanowiła napisać list do Panny Parkinson..
Jak chciała tak zrobiła. Na czystym pergaminie nabazgrała parę słów wspominając o bankiecie i ujęła w skrócie historię z Malfoy'em. Zawinęła go w kopertę i zawiązała list na nóżce sowy.
-Zanieś dla Pansy.
Powiedziała cicho i otworzyła okno, by sowa mogła wyfrunąć w powietrze. Pokrótce zniknęła za inią horyzontu.
Kasztanowłosa ślizgonka znów opadła na łóżko i westchnęła głęboko.
Killer wskoczył na łóżko obok właścicielki i polizał ją po dłoni. Hermiona uśmiechnęła się na widok pupila i pogłaskała go za uchem.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła Killer? Tylko ty mi zostałeś, bo tleniona fretka nie umie utrzymać dziewczyny przy sobie.
Szepnęła cicho,a pies szczeknął.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.
"Ja mu jeszcze pokaże temperament jaki lubi."
Pomyślała i przysnęła.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ♥

Rozdział moim zdaniem jest z tych dłuższych ale nie zadowala mi. Myślę, że nie wyszedł dobrze, ale też że nie wyszedł źle. 
Komentujcie♥

9 komentarzy:

  1. Dobrze, że Draco ma jeszcze tego przyjaciela. Jakoś potrafi do niego przemówić ;) Niesamowity rozdział, już czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział Extra czekam na NEXT !

    OdpowiedzUsuń
  3. Super*.* czekam na kolejny^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobry rozdział! ;* oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy rozdział, czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny rozdzial!!! Tylko prosze niech draco sie pogodzi z hermiona!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział ♡.♡ już nie mogę się doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  8. Niech sie pogodzą szybko, i żeby było szybko to 18+ :D

    OdpowiedzUsuń