***
Draco Malfoy długo jeszcze siedział z Blaise'm Zabini'm i popijali Ognistą, która szybko kończyła się, a Skrzat na rozkazy dostarczał im kolejne butelki bursztynowego płynu.
-Malfoy, a kiedy zamierzasz coś uczynić?
Powiedział pijanym tonem czarnoskóry. Draco tylko spojrzał na przyjaciela.
-Jak przyjdzie pora.
-A teraz jej nie ma?
-Człowieku jestem pijany, a ty chcesz bym leciał do tej cholernej Riddle? Nie ma chuja, zostaję tutaj.
Warknął.
Blaise wzruszył tylko ramionami kompletnie nie rozumiejąc blondyna.
Opróżnił własną szklankę i odstawił ją na stolik.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zaraz rozmyślił się i umilknął. Zastanawiał się jak może pomóc przyjacielowi z Hermioną, ale żaden sensowny pomysł.
-E Smoku a słyszałeś, że Czarny Pan wydaje bankiet na cześć powrotu córki? Mamy zaproszenie.
Blaise zaproponował kumplowi idealną okazję.
-No i co w związku z tym?
Odpowiedział mu blondyn pytającym spojrzeniem.
-Idioto! masz okazję przeprosić Riddle!
Krzyknął Blaise i uśmiechnął się szeroko ukazując szereg białych zębów.
Draco przykrył twarz dłonią i ciężko westchnął. Wkrótce wywrócił oczami i rzekł pewnie.
-A ja coraz częściej mam ochotę rzucić na Ciebie Cruciatusa. Przestań mi truć o Riddle. Będę o nią walczył jak uznam okazję za stosowną, a teraz łaskawie daj mi odpocząć od tej irytującej kobiety.
Warknął i upił kolejny łyk Ognistej.
Czarnoskóry znowu wzruszył ramionami i więcej nie odezwał się ani słowem.
***
Hermiona zbudziła się późnym wieczorem.
Spojrzała na psa, który zasnął tuż przy jej boku. Uśmiechnęła się sama do siebie i delikatnie pogłaskała psa po łebku.
-Pora wstać.
Mruknęła i podniosła się z łóżka.
-Migotka!
Zawołała, a w jej pokoju pojawi się domowy skrzat, którego podarował jej ojciec. Hermiona nienawidziła wykorzystywać skrzata, więc ubrała go w dosyć przyzwoite ubranie. Miała na sobie białą koszulkę i różowe ogrodniczki, a do tego małe adidasy. Dziewczyna nie mogła patrzeć na brudną i podartą szatę skrzata. Wzywała go tylko dlatego jak potrzebowała pomocy, a potem nagradzała istotkę.
-Tak,pani?
-Migotko przyniesiesz coś dla Killer'a i dla mnie jakąś zgrabną kolację? Będę wdzięczna.
-Oczywiście,Migotka już pędzi.
Powiedziała skrzata i z pstryknięciem palców zniknęła.
Pokrótce pojawiła się z ciepłymi tostami i gorącą herbatą dla Hermiony, ponownie zniknęła i wróciła z miską wody i karmą dla psa.
-Karma?Skąd ją mamy?
Zapytała zaskoczona.
-Pan Riddle kupił,bo widział jak panienka ma pieska i zadbał o wszystko. Kazał przekazać to.
Powiedziała i uśmiechnęła się niepewnie. Zza pleców wyjęła gumową zabawkę przeznaczoną dla zwierząt.
-Dziękuję Migotko. Masz w nagrodę.
Hermiona dała skrzatce kolejne ubranie, którym była niebieska koszulka z nadrukiem. Migotka uśmiechnęła się promiennie i podziękowała swojej pani. Po dłuższej chwili zniknęła zostawiając dziewczynę samą.
***
Następnego ranka, gdy Draco przebudził się z błogiego snu, poczuł okropny ból w skroniach. Palcami rozmasowywał bolące miejsce i rozejrzał się. Na kanapie spał Blaise, który cicho pochrapywał.
-ZABINI, wstawaj!
Wydarł się blondyn i rzucił poduszką w przyjaciela, a ten momentalnie obudził się.
-Czego się drzesz?
Powiedział sennie i ziewnął.
-Bankiet! Przecież będzie Hermiona! To już blisko! Co mam robić!
Zaczął panikować Draco z powagą wypisaną na twarzy, a kumpel zaczął się śmiać.
-I z czego rżysz, ty durniu?!
Warknął, a Blaise spadł z kanapy pod wpływem napadu śmiechu.
-Haha widziałem cię już zakochanego, panikującego,wrednego i bezwzględnego, ale histeryzującego na myśl o bankiecie?!Nigdy!
Wyrzucił z siebie i wybuchnął kolejną salwą śmiechu.
-No i co w tym kurwa takiego śmiesznego?!
-Jesteś jak Grey, masz pięćdziesiąt odcieni, ciekawe co Miona by powiedziała, czy tak jak on sprawujesz się w łóżku?
I znowu kolejny wybuch śmiechu. Blaise tarzał się po podłodze ze śmiechu.
-Spieprzaj Zabini, zajmij się Parkinson lepiej, a nie mi tu morały śpiewasz.
Stwierdził z przekąsem. I poprawił się na łóżku. Jego włosy były w kompletnym nieładzie, a w pokoju pachniało przetrawionym alkoholem.
Smok wstał i zarzucił ręcznik na ramię.
-Gdzie idziesz?
Zapytał go przyjaciel i podniósł się z ziemi.
-Wykąpać się. Śmierdzi procentami. Też się wykąp, bo będziesz jak bezdomny.
Rzucił blondyn i zniknął za drzwiami łazienki. Wkrótce słychać było odgłos odkręconej wody.
Gdy Draco wziął prysznic od razu się odprężył i czuł jak nowo narodzony. Miał totalną chwilę słabości, że skłonił się do takiej ilości alkoholu.
Jedne było pewne.
Brakowało mu tej cholernej Riddle-Granger i nie wiedział co ma zrobić, by ona znów wprowadziła tę iskierkę szczęścia w jego puste,chłodne i lodowate serce.
Tylko ona umiała go zmienić.
Umiała mu pomóc.
***
Hermiona zjadła kolację przyrządzona przez skrzata, ale znów zaczęła rozmyślać.
Tęskniła za tym cholernym blondynem.
Za tym jak zmienił ją diametralnie. Pomagał jej i ochraniał ją nawet wtedy kiedy byli po prostu przyjaciółmi.
Brakowało jej Go, ale nic nie mogła zrobić.
-Jemu nie zależy.
Westchnęła głęboko
Nie zatrzymał jej, gdy opuszczała go. On tylko stał i z wyrazem obojętności wypisanym na twarzy patrzył na jej zapłakane oczy.
-Kocham tego tlenionego idiotę,kocham.
Szepnęła, a po jej policzku spłynęła łza.
A w następnym rozdziale:
Jaki plan wymyśli Draco
Jak Hermiona poradzi sobie z samotnością?
Czy każde z nich odnajdzie siebie, gdy pojawia się Paul?
Draco Malfoy długo jeszcze siedział z Blaise'm Zabini'm i popijali Ognistą, która szybko kończyła się, a Skrzat na rozkazy dostarczał im kolejne butelki bursztynowego płynu.
-Malfoy, a kiedy zamierzasz coś uczynić?
Powiedział pijanym tonem czarnoskóry. Draco tylko spojrzał na przyjaciela.
-Jak przyjdzie pora.
-A teraz jej nie ma?
-Człowieku jestem pijany, a ty chcesz bym leciał do tej cholernej Riddle? Nie ma chuja, zostaję tutaj.
Warknął.
Blaise wzruszył tylko ramionami kompletnie nie rozumiejąc blondyna.
Opróżnił własną szklankę i odstawił ją na stolik.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zaraz rozmyślił się i umilknął. Zastanawiał się jak może pomóc przyjacielowi z Hermioną, ale żaden sensowny pomysł.
-E Smoku a słyszałeś, że Czarny Pan wydaje bankiet na cześć powrotu córki? Mamy zaproszenie.
Blaise zaproponował kumplowi idealną okazję.
-No i co w związku z tym?
Odpowiedział mu blondyn pytającym spojrzeniem.
-Idioto! masz okazję przeprosić Riddle!
Krzyknął Blaise i uśmiechnął się szeroko ukazując szereg białych zębów.
Draco przykrył twarz dłonią i ciężko westchnął. Wkrótce wywrócił oczami i rzekł pewnie.
-A ja coraz częściej mam ochotę rzucić na Ciebie Cruciatusa. Przestań mi truć o Riddle. Będę o nią walczył jak uznam okazję za stosowną, a teraz łaskawie daj mi odpocząć od tej irytującej kobiety.
Warknął i upił kolejny łyk Ognistej.
Czarnoskóry znowu wzruszył ramionami i więcej nie odezwał się ani słowem.
***
Hermiona zbudziła się późnym wieczorem.
Spojrzała na psa, który zasnął tuż przy jej boku. Uśmiechnęła się sama do siebie i delikatnie pogłaskała psa po łebku.
-Pora wstać.
Mruknęła i podniosła się z łóżka.
-Migotka!
Zawołała, a w jej pokoju pojawi się domowy skrzat, którego podarował jej ojciec. Hermiona nienawidziła wykorzystywać skrzata, więc ubrała go w dosyć przyzwoite ubranie. Miała na sobie białą koszulkę i różowe ogrodniczki, a do tego małe adidasy. Dziewczyna nie mogła patrzeć na brudną i podartą szatę skrzata. Wzywała go tylko dlatego jak potrzebowała pomocy, a potem nagradzała istotkę.
-Tak,pani?
-Migotko przyniesiesz coś dla Killer'a i dla mnie jakąś zgrabną kolację? Będę wdzięczna.
-Oczywiście,Migotka już pędzi.
Powiedziała skrzata i z pstryknięciem palców zniknęła.
Pokrótce pojawiła się z ciepłymi tostami i gorącą herbatą dla Hermiony, ponownie zniknęła i wróciła z miską wody i karmą dla psa.
-Karma?Skąd ją mamy?
Zapytała zaskoczona.
-Pan Riddle kupił,bo widział jak panienka ma pieska i zadbał o wszystko. Kazał przekazać to.
Powiedziała i uśmiechnęła się niepewnie. Zza pleców wyjęła gumową zabawkę przeznaczoną dla zwierząt.
-Dziękuję Migotko. Masz w nagrodę.
Hermiona dała skrzatce kolejne ubranie, którym była niebieska koszulka z nadrukiem. Migotka uśmiechnęła się promiennie i podziękowała swojej pani. Po dłuższej chwili zniknęła zostawiając dziewczynę samą.
***
Następnego ranka, gdy Draco przebudził się z błogiego snu, poczuł okropny ból w skroniach. Palcami rozmasowywał bolące miejsce i rozejrzał się. Na kanapie spał Blaise, który cicho pochrapywał.
-ZABINI, wstawaj!
Wydarł się blondyn i rzucił poduszką w przyjaciela, a ten momentalnie obudził się.
-Czego się drzesz?
Powiedział sennie i ziewnął.
-Bankiet! Przecież będzie Hermiona! To już blisko! Co mam robić!
Zaczął panikować Draco z powagą wypisaną na twarzy, a kumpel zaczął się śmiać.
-I z czego rżysz, ty durniu?!
Warknął, a Blaise spadł z kanapy pod wpływem napadu śmiechu.
-Haha widziałem cię już zakochanego, panikującego,wrednego i bezwzględnego, ale histeryzującego na myśl o bankiecie?!Nigdy!
Wyrzucił z siebie i wybuchnął kolejną salwą śmiechu.
-No i co w tym kurwa takiego śmiesznego?!
-Jesteś jak Grey, masz pięćdziesiąt odcieni, ciekawe co Miona by powiedziała, czy tak jak on sprawujesz się w łóżku?
I znowu kolejny wybuch śmiechu. Blaise tarzał się po podłodze ze śmiechu.
-Spieprzaj Zabini, zajmij się Parkinson lepiej, a nie mi tu morały śpiewasz.
Stwierdził z przekąsem. I poprawił się na łóżku. Jego włosy były w kompletnym nieładzie, a w pokoju pachniało przetrawionym alkoholem.
Smok wstał i zarzucił ręcznik na ramię.
-Gdzie idziesz?
Zapytał go przyjaciel i podniósł się z ziemi.
-Wykąpać się. Śmierdzi procentami. Też się wykąp, bo będziesz jak bezdomny.
Rzucił blondyn i zniknął za drzwiami łazienki. Wkrótce słychać było odgłos odkręconej wody.
Gdy Draco wziął prysznic od razu się odprężył i czuł jak nowo narodzony. Miał totalną chwilę słabości, że skłonił się do takiej ilości alkoholu.
Jedne było pewne.
Brakowało mu tej cholernej Riddle-Granger i nie wiedział co ma zrobić, by ona znów wprowadziła tę iskierkę szczęścia w jego puste,chłodne i lodowate serce.
Tylko ona umiała go zmienić.
Umiała mu pomóc.
***
Hermiona zjadła kolację przyrządzona przez skrzata, ale znów zaczęła rozmyślać.
Tęskniła za tym cholernym blondynem.
Za tym jak zmienił ją diametralnie. Pomagał jej i ochraniał ją nawet wtedy kiedy byli po prostu przyjaciółmi.
Brakowało jej Go, ale nic nie mogła zrobić.
-Jemu nie zależy.
Westchnęła głęboko
Nie zatrzymał jej, gdy opuszczała go. On tylko stał i z wyrazem obojętności wypisanym na twarzy patrzył na jej zapłakane oczy.
-Kocham tego tlenionego idiotę,kocham.
Szepnęła, a po jej policzku spłynęła łza.
A w następnym rozdziale:
Jaki plan wymyśli Draco
Jak Hermiona poradzi sobie z samotnością?
Czy każde z nich odnajdzie siebie, gdy pojawia się Paul?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ♥
Rozdział znowu krótki,ale cóż musiał tak być, bo wtedy spieprzyłabym fabułę jaką zaplanowałam. Ale niedługo będzie dłuuuuugi rozdział opisujący bankiet. :)
Super nie moge doczekac sie kolejnego! Mam nadzieje że ona mu wybaczy. Super piszesz, oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńPowiem jedno czekam na NEXT :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział ale troszke szkoda że krótki, czekam na gorące 18+ tak jak nie którzy czytelnicy :D
OdpowiedzUsuńCzytam, więc komentuje ;) już nie mogę doczekać się tego rozdziału z bankietem ;)
OdpowiedzUsuń+życzę dużo weny :D
*sposobał mi się ten obrazek z tekstem po francusku ;)
UsuńMi się spodobał ten drugi :D
UsuńHmmm... Paul? Zapowiada się ciekawie 😊
OdpowiedzUsuń3 słowa: CHCE. NASTĘPNY. JUŻ.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że to już 40 rozdział! Czkekam na next, bardzo mi się podoba twoja twórczość.
OdpowiedzUsuńHeh też nie wierzę, że dobrnęłam rozdziału 40! Dzisiaj będzie next jak tylko moja wena twórcza się rozciągnie :D
Usuń