Patrzył na mnie niebieskimi tęczówkami. Nie były chłodne i nie zmieniły się w odcień stali.
Wyrażały chęć zrozumienia.
-Kto ci to zrobił?
Odezwał się po chwili ciszy, patrząc dalej w moje zapłakane oczy. Co ja miałam zrobić? Malfoy nie pałał do mnie żadnym uczuciem,zwłaszcza koleżeństwa.Przecież byłam w jego oczach, kolejną szlamą.
Miałam dwa wyjścia: Powiedzieć mu i zobaczyć rozwój sytuacji, czy nie mówić z kolei i czekać aż Miles mnie dopadnie. Postanowiłam wybrać pierwsze rozwiązanie.
-Bletchey...
Rzuciłam cicho i po raz kolejny wybuchnęłam płaczem. Byłam na skraju załamania psychicznego. Płakałam nie mogąc się nijak uspokoić. Wtedy blondyn zrobił coś czego w życiu bym nie pomyślała.
Stojąc przede mną, niespodziewanie przytulił mnie, a do moich nozdrzy dotarł zapach jego perfum, które bardzo mi się spodobały.
-Nie bój się. On Cię nie skrzywdzi. - wyszeptał mi do ucha.
W tej samej chwili usłyszałam kolejne kroki. Draco odsunął się ode mnie i spojrzał przed siebie.
-Kogo my tu mamy? - usłyszałam głos Miles'a niedaleko mnie.
O Cholera, mruknęłam do siebie. Malfoy i Bletchey i ja Gryfonka pomiędzy nimi.Niedobrze, niedobrze. Myśl Granger, myśl.Instruowałam się nerwowo.
Niepewnie stanęłam z Dracon'em, którym morderczym wzrokiem pożerał Miles'a. Blondyn zasłonił mnie swoim ciałem.
-Zostaw Granger w spokoju. - warknął Malfoy w kierunku szatyna.
-Oho ktoś się w obrońcę zabawia.
Bletchey zadrwił.
-Odejdź od niej, zabawię się z nią i dam jej spokój. Przecież szlamy Cię nie interesują, bo Czystość krwi.
Ciągnął dalej szatyn. Draco zacisnął pięści. Jego oczu przybrały barwę stali, były niebieskie z chęcią mordu. Miles zbliżył się ciągle spoglądając na mnie.Nawet nie spostrzegłam kiedy pięść Malfoy'a uderzyła szatyna, na tyle mocno że zachwiał się. Jednak nie poddał się tak szybko jak myślałam. Znów ruszył w moim kierunku, a ja odsunęłam się dalej do tyłu. Blondyn posłał mu kolejne uderzenie, mocniejsze. Miles upadł na ziemię, łapiąc się za nos, z którego sączyła się krew.
"Niby Ślizgon, a przywalić umie:, pomyślałam.
-Wiec jeszcze raz. - zaczął Malfoy. - Odpieprz się d Granger.Zrozumiano?
-Tak,Smoku. - Bletchey skinął głową, wstał i udał się w kierunku lochów.
Wtedy Draco odwrócił się w moją stronę. Staliśmy twarzą w twarz.
-Dziękuję.
Powiedziałam jeszcze nieco otrzęsionym tonem. On jednak tylko skinął głową.
-Nie ma problemu. Chodź odprowadzę Cię.
Teraz kolejny raz mnie zaszokował. Czy z nią to był ten sam Malfoy, który niegdyś nazwał ją szlamą? Ten sam, który przez te 5 lat, nie widział nic innego tylko czubek własnego nosa? Miałam ochotę porozmawiać z Pansy. Była Ślizgonką i na pewno znała trochę Dracon'a na tyle, by wyjaśnić mi skąd nagle u niego taka zmiana.
Dotarliśmy do portretu Grubej Damy. Spojrzałam jeszcze na Smok'a. Cholera nawet nie zauważyłam kiedy on się tak zmienił. Zaczął się szósty rok. A on zmienił się nie do poznania.
-Jeszcze raz dzięki za pomoc. - powiedziałam cicho.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem.
-Zamiast mi dziękować, może po prostu zgodzisz się pójść ze mną na spacer?
Na Godryka. Kolejnemu zachciało się przechadzek. Wahałam się i to o wiele dłużej niż przy rozmowie z Miles'em. Widziałam już jaką silę ma Smok, więc jeśli jemu chodziłoby to samo po głowie....jestem skończona. Odetchnęłam głęboko, dalej nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Granger, nie zrobię ci nic złego. Bo gdybym chciał to pomógł bym Miles'owi.
Wtrącił. Cholera, czy on musiał mieć rację? Przecież gdyby chciał mi coś zrobić, nie ratowałby mnie tylko pomógł szatynowi,a mnie nie byłoby teraz całej przed obrazem prowadzącym do Wieży Gryfonów.
-Zgoda. -odpowiedziałam zdawkowo. Cholera, muszę jutro przed nim dorwać Parkinson.
-Będę jutro tutaj po Ciebie o piątej.
Smok ogłosił, a ja przytaknęłam.
-Dobranoc Granger. - uśmiechnął się do mnie i odszedł w stronę domu Slytherinu.
-Dobranoc, Malfoy.- odpowiedziałam ciszy. - Miodojad. - rzuciłam w stronę obrazu. Gdy tylko przejście otworzyło się, wślizgnęłam się do salonu Gryfonów. Tam zdziwiła mnie tylko obecność Harry'ego i Ginny, którzy siedzieli na kanapie, zawzięcie rozmawiając, a Wybraniec przytulał Rudą w talii. Chrząknęłam dając znak, że nie są sami.
-O, Miona no to teraz opowiadaj! - Weasley'owa nie owijała w bawełnę jednak spojrzałam na nią jak na idiotkę.
-Yy...O czym? - uniosłam jedną brew znacząco do góry.
-No co ty, już kilka osób o tym trąbi, że Malfoy stanął w twojej obronie przed Bletchey'em!
"Na Godryka,zaczyna się...", pomyślałam.
-A.Nie ma o czym gadać. Zbieg okoliczności i tyle. - rzuciłam. -Ron,śpi? - zmieniłam temat.
-W sumie tak,wkurzył się jak zobaczył cię ze Ślizgonem. - Potter spojrzał na mnie.
-A co on ma do tego z kim jestem i przebywam na korytarzu? - burknęłam zła.
-Hermi, spokojnie. - odezwała się Ginny. - Martwi się o Ciebie.Tyle.
-Super.
Rzuciłam i udałam się do dormitorium. Wykąpałam się,przebrałam w piżamy i poszłam spać. Za dużo na jeden dzień.
***
Przetarłam ręką oczy. Pierwsze promienie słońca wdarły się do pomieszczenia.Niechętnie zwlokłam się z łóżka. Siedząc chwilę na łóżku spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę 8:00. Czyli jeszcze miałam jeszcze godzinę do śniadania.Bez wahania poszłam się wykąpać i założyłam na siebie, rurki i koszulę w kratę i do tego czerwone trampki. Zgarnięcie mi zajęło jakieś pół godziny więc schowałam różdżkę do kieszeni i udałam się do Wielkiej Sali.
Zobaczyłam zmierzającą tam Parkinson.
-Pansy!
Krzyknęłam w jej kierunku. Dziewczyna odwróciła się na dźwięk swojego imienia, więc pomachałam jej. Ślizgonka podbiegła do mnie.
-Hermi! Muszę cię o coś zapytać!
-A ja ciebie Pan.
Wybuchnęłyśmy śmiechem. W tym samym czasie koło nas śmignął Draco, za którym powodziłam wzrokiem, a on obejrzał się.Natychmiast spuściłam głowę.
-To może po śniadaniu, spotkajmy się tutaj, co? Wtedy pogadamy.
Stwierdziła Pansy na co ja z zadowoleniem pokiwałam głową. Weszłyśmy do Wielkiej Sali.
Ona poszła do Ślizgonów, a ja od Gryfonów. Siadłam obok Ginny i Wybrańca,a naprzeciwko siedział Ron ewidentnie naburmuszony.
-Co Ślizgoni już Cię zostawili? - burknął Weasley. Harry zmroził Go wzrokiem.
-Stary daj spokój. Wiecznie mamy się z nimi kłócić, bo ty tak chcesz? Jeśli Hermiona ma ochotę z nimi rozmawiać, to niech rozmawia. Przecież ma do tego pełne prawo.
Ginny zgodziła się z ukochanym.
-Dzięki. - stwierdziłam. Ron natomiast się nie odezwał..
W trakcie śniadania Dumbledore wstał chcąc ogłosić kolejny komunikat. Klasnął w dłonie, na tyle mocno, by uczniowie usłyszeli i zamilkli.
-W związku z tym,że czas na zmianę prefektów. Proszę by obecni prefekci wstali i wyznaczyli następców.
Przy stole Gryfonów wstał Percy Weasley, przy Ravenclaw Penelopa Clearwater,przy Hufflepuff Hanna Abbot, a przy Slytherinie Ivan Renshaw.
-Jako prefekt Slytherinu, wybieram Draco Malfoy'a!
Krzyknął Ivan,a przy stole Ślizgonów rozbrzmiały brawa.
-Wybieram Susan Bones!
Hanna nie powstrzymywała uśmiechu wybierając dobrą koleżankę i uczennicę. Rozbrzmiały kolejne brawa.
-Cho Chang!
Penelopa Clearwater popatrzyła na czarnulkę i popatrzyła na nią z uśmiechem po czym skierowała wzrok na Percy'ego.
-Jak zapewne wiecie, wybiorę najlepszego Gryfona,który zasłużył swoją postawą na to stanowisko... Hermiona Granger!
Na sali rozbrzmiały głośne brawa, a mnie zatkało.Ja Prefektem Naczelnym?!Starając ukryć swoje zdziwienie, uśmiechnęłam się.
-Brawo,Miona! - Ginny i Harry uściskali mnie jednocześnie.
Spojrzałam na Smoka, nie krył zdziwienia, ale nie uśmiechał się. Był poważny i niewzruszony.
-Kolejna sprawa! - zaczął Dumbledore. - Po śniadaniu proszę zgłosić się nowi prefekci do Profesor McGonagall,która wskaże wam wasze nowe dormitoria, oraz poda hasła.Dziękuję za uwagę.
Kolejne brawa, ale już mniej entuzjastyczne.
***
Po śniadaniu chwyciłam Pansy i udałam się z nią w stronę gabinetu McGonagall.
-Leć, poczekam chwilę.
Pan stanęła przy drzwiach. Zapukałam do drzwi i usłyszałam donośne "Proszę."
W gabinecie nie było jeszcze tylko Draco. Nagle blondyn zjawił się już za mną, aż poczułam znowu jego perfumy. Wparowałam do środka, a Malfoy kroczył za mną.
-W dormitoriach są po dwie sypialnie. A dormitoria są tylko dwa. Więc sami dobierzecie pary, czy mam wam pomóc?
Minevra przeszła do rzeczy. Susan i Cho od razu oznajmiły że chcą być razem w dormitorium. W końcu bardzo dobre koleżanki nierozłączki.
-Więc Panie Malfoy, Panno Granger....nie pozabijacie się? - zapytała nauczycielka, a do mnie dopiero dotarło, że mam dzielić ze Ślizgonem dormitorium. "Cholera!",zaklęłam.
-Bez problemu, Profesor McGonagall. - odezwał się Smok. Co on sobie wyobraża, że decyduje za mnie?!
-Więc panno Bones.Chang.- zwróciła się do dziewczyn. - Wasze Dormitorium jest na 6 piętrze, pierwszy obraz po prawej. - Nachyliła się im nad uchem i zaczęła szeptać."Pewnie hasło",rzuciłam do siebie. - Jesteście wolne. Wasze rzeczy już tam są,a wytyczne są w salonie wspólnym.
Krukonka z Puchonką opuściły gabinet.
-A co do was. Wy macie Dormitorium na piętrze drugi obraz po lewej. Hasło to: Quidditch. To samo co do panny Chang i Bones, wasze rzeczy już tam na was czekają, wytyczne również w salonie. Widzimy się jutro na Transmutacji.
-Do widzenia. - powiedziałam jednocześnie z Draco. Chłopak otworzył przede mną drzwi i puścił mnie przodem po czym sam wyszedł zamykając również drzwi za sobą. I poszedł kij wie gdzie.
-Pansy chodź. - powiedziałam do przyjaciółki.
Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Opowiedziałam jej ze szczegółami historię z Bletchey'em, a później o ratunku Draco,który sam mnie zaprosił na spacer o piątej. Parkinson nie kryła zachwytu o tym, że Smok idzie ze mną na przechadzkę po zamku.
-Dwójka prefektów, mieszkających w jednym dormitorium,to urocze!
Pisnęła. A ja zdzieliłam ją lekko w żebro.
-Bujaj Parkinson! Nic mnie z nim nie łączy.
-Jeszcze, Granger,jeszcze. - wyszczerzyła się.
-Wpadnij do mnie dzisiaj do dormitorium,weź Ognistą i opijemy nowy rok szkolny. - rzuciłam do dziewczyny na co tylko ona przytaknęła i zaklaskała z radości. Podałam jej hasło oraz drogę do dormitorium.
-Wyślę ci sowę, jak tylko wrócę z tą fretką.
Pan wybuchnęła śmiechem, a ja zaraz za nią.
***
Gotowa, do wyjścia czekałam przed porterem Grubej Damy. Była ubrata w szkocką spódnicę, czarną bluzkę, czarne podkolanówki i botki. Wyglądałam normalnie.
Wkrótce tuż przed piątą zjawił się Draco. Miał na sobie błękitną koszulę i czarne spodnie. Wyglądał cholernie seksownie. "Na Godryka, o czym ty Granger myślisz?!" skarciłam się w myślach.
Blondyn wskazał gestem bym podchwyciła jego ramię, i zrobił to w wykonaniu Gentleman'a.
A ja kolejny raz się zawahałam.
***DRACO***
Stała tam tak niewinnie przystając z jednej nogi na drugą i przegryzając nerwowo dolną wargę. Denerwowała się. Widać to było cholernie mocno.
Musiałem ją przeprosić.
Tyle krzywd jej wyrządziłem, a ta mimo tego zgodziła się iść ze mną.
Zabini wiedział, że idę z Granger,oby mu tylko nie strzeliło do łba łazić za mną i podsłuchiwać jak to miał w zwyczaju.
Podszedłem bliżej i nastawiłem swoje ramię by Gryfonka pochwyciła je. Zawahała się znowu.
-Nie daj się prosić Granger. - rzuciłem. Jednak ona tylko spojrzała na niego dziwnie. - Granger po cię podniosę.
-Nie zrobisz tego...Zabraniam Ci! - od raz pisnęła.
-Więc? - wskazałem znowu na swoje ramię.
Wtedy dopiero Hermiona poruszyła się decydując....
Wyrażały chęć zrozumienia.
-Kto ci to zrobił?
Odezwał się po chwili ciszy, patrząc dalej w moje zapłakane oczy. Co ja miałam zrobić? Malfoy nie pałał do mnie żadnym uczuciem,zwłaszcza koleżeństwa.Przecież byłam w jego oczach, kolejną szlamą.
Miałam dwa wyjścia: Powiedzieć mu i zobaczyć rozwój sytuacji, czy nie mówić z kolei i czekać aż Miles mnie dopadnie. Postanowiłam wybrać pierwsze rozwiązanie.
-Bletchey...
Rzuciłam cicho i po raz kolejny wybuchnęłam płaczem. Byłam na skraju załamania psychicznego. Płakałam nie mogąc się nijak uspokoić. Wtedy blondyn zrobił coś czego w życiu bym nie pomyślała.
Stojąc przede mną, niespodziewanie przytulił mnie, a do moich nozdrzy dotarł zapach jego perfum, które bardzo mi się spodobały.
-Nie bój się. On Cię nie skrzywdzi. - wyszeptał mi do ucha.
W tej samej chwili usłyszałam kolejne kroki. Draco odsunął się ode mnie i spojrzał przed siebie.
-Kogo my tu mamy? - usłyszałam głos Miles'a niedaleko mnie.
O Cholera, mruknęłam do siebie. Malfoy i Bletchey i ja Gryfonka pomiędzy nimi.Niedobrze, niedobrze. Myśl Granger, myśl.Instruowałam się nerwowo.
Niepewnie stanęłam z Dracon'em, którym morderczym wzrokiem pożerał Miles'a. Blondyn zasłonił mnie swoim ciałem.
-Zostaw Granger w spokoju. - warknął Malfoy w kierunku szatyna.
-Oho ktoś się w obrońcę zabawia.
Bletchey zadrwił.
-Odejdź od niej, zabawię się z nią i dam jej spokój. Przecież szlamy Cię nie interesują, bo Czystość krwi.
Ciągnął dalej szatyn. Draco zacisnął pięści. Jego oczu przybrały barwę stali, były niebieskie z chęcią mordu. Miles zbliżył się ciągle spoglądając na mnie.Nawet nie spostrzegłam kiedy pięść Malfoy'a uderzyła szatyna, na tyle mocno że zachwiał się. Jednak nie poddał się tak szybko jak myślałam. Znów ruszył w moim kierunku, a ja odsunęłam się dalej do tyłu. Blondyn posłał mu kolejne uderzenie, mocniejsze. Miles upadł na ziemię, łapiąc się za nos, z którego sączyła się krew.
"Niby Ślizgon, a przywalić umie:, pomyślałam.
-Wiec jeszcze raz. - zaczął Malfoy. - Odpieprz się d Granger.Zrozumiano?
-Tak,Smoku. - Bletchey skinął głową, wstał i udał się w kierunku lochów.
Wtedy Draco odwrócił się w moją stronę. Staliśmy twarzą w twarz.
-Dziękuję.
Powiedziałam jeszcze nieco otrzęsionym tonem. On jednak tylko skinął głową.
-Nie ma problemu. Chodź odprowadzę Cię.
Teraz kolejny raz mnie zaszokował. Czy z nią to był ten sam Malfoy, który niegdyś nazwał ją szlamą? Ten sam, który przez te 5 lat, nie widział nic innego tylko czubek własnego nosa? Miałam ochotę porozmawiać z Pansy. Była Ślizgonką i na pewno znała trochę Dracon'a na tyle, by wyjaśnić mi skąd nagle u niego taka zmiana.
Dotarliśmy do portretu Grubej Damy. Spojrzałam jeszcze na Smok'a. Cholera nawet nie zauważyłam kiedy on się tak zmienił. Zaczął się szósty rok. A on zmienił się nie do poznania.
-Jeszcze raz dzięki za pomoc. - powiedziałam cicho.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem.
-Zamiast mi dziękować, może po prostu zgodzisz się pójść ze mną na spacer?
Na Godryka. Kolejnemu zachciało się przechadzek. Wahałam się i to o wiele dłużej niż przy rozmowie z Miles'em. Widziałam już jaką silę ma Smok, więc jeśli jemu chodziłoby to samo po głowie....jestem skończona. Odetchnęłam głęboko, dalej nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Granger, nie zrobię ci nic złego. Bo gdybym chciał to pomógł bym Miles'owi.
Wtrącił. Cholera, czy on musiał mieć rację? Przecież gdyby chciał mi coś zrobić, nie ratowałby mnie tylko pomógł szatynowi,a mnie nie byłoby teraz całej przed obrazem prowadzącym do Wieży Gryfonów.
-Zgoda. -odpowiedziałam zdawkowo. Cholera, muszę jutro przed nim dorwać Parkinson.
-Będę jutro tutaj po Ciebie o piątej.
Smok ogłosił, a ja przytaknęłam.
-Dobranoc Granger. - uśmiechnął się do mnie i odszedł w stronę domu Slytherinu.
-Dobranoc, Malfoy.- odpowiedziałam ciszy. - Miodojad. - rzuciłam w stronę obrazu. Gdy tylko przejście otworzyło się, wślizgnęłam się do salonu Gryfonów. Tam zdziwiła mnie tylko obecność Harry'ego i Ginny, którzy siedzieli na kanapie, zawzięcie rozmawiając, a Wybraniec przytulał Rudą w talii. Chrząknęłam dając znak, że nie są sami.
-O, Miona no to teraz opowiadaj! - Weasley'owa nie owijała w bawełnę jednak spojrzałam na nią jak na idiotkę.
-Yy...O czym? - uniosłam jedną brew znacząco do góry.
-No co ty, już kilka osób o tym trąbi, że Malfoy stanął w twojej obronie przed Bletchey'em!
"Na Godryka,zaczyna się...", pomyślałam.
-A.Nie ma o czym gadać. Zbieg okoliczności i tyle. - rzuciłam. -Ron,śpi? - zmieniłam temat.
-W sumie tak,wkurzył się jak zobaczył cię ze Ślizgonem. - Potter spojrzał na mnie.
-A co on ma do tego z kim jestem i przebywam na korytarzu? - burknęłam zła.
-Hermi, spokojnie. - odezwała się Ginny. - Martwi się o Ciebie.Tyle.
-Super.
Rzuciłam i udałam się do dormitorium. Wykąpałam się,przebrałam w piżamy i poszłam spać. Za dużo na jeden dzień.
***
Przetarłam ręką oczy. Pierwsze promienie słońca wdarły się do pomieszczenia.Niechętnie zwlokłam się z łóżka. Siedząc chwilę na łóżku spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę 8:00. Czyli jeszcze miałam jeszcze godzinę do śniadania.Bez wahania poszłam się wykąpać i założyłam na siebie, rurki i koszulę w kratę i do tego czerwone trampki. Zgarnięcie mi zajęło jakieś pół godziny więc schowałam różdżkę do kieszeni i udałam się do Wielkiej Sali.
Zobaczyłam zmierzającą tam Parkinson.
-Pansy!
Krzyknęłam w jej kierunku. Dziewczyna odwróciła się na dźwięk swojego imienia, więc pomachałam jej. Ślizgonka podbiegła do mnie.
-Hermi! Muszę cię o coś zapytać!
-A ja ciebie Pan.
Wybuchnęłyśmy śmiechem. W tym samym czasie koło nas śmignął Draco, za którym powodziłam wzrokiem, a on obejrzał się.Natychmiast spuściłam głowę.
-To może po śniadaniu, spotkajmy się tutaj, co? Wtedy pogadamy.
Stwierdziła Pansy na co ja z zadowoleniem pokiwałam głową. Weszłyśmy do Wielkiej Sali.
Ona poszła do Ślizgonów, a ja od Gryfonów. Siadłam obok Ginny i Wybrańca,a naprzeciwko siedział Ron ewidentnie naburmuszony.
-Co Ślizgoni już Cię zostawili? - burknął Weasley. Harry zmroził Go wzrokiem.
-Stary daj spokój. Wiecznie mamy się z nimi kłócić, bo ty tak chcesz? Jeśli Hermiona ma ochotę z nimi rozmawiać, to niech rozmawia. Przecież ma do tego pełne prawo.
Ginny zgodziła się z ukochanym.
-Dzięki. - stwierdziłam. Ron natomiast się nie odezwał..
W trakcie śniadania Dumbledore wstał chcąc ogłosić kolejny komunikat. Klasnął w dłonie, na tyle mocno, by uczniowie usłyszeli i zamilkli.
-W związku z tym,że czas na zmianę prefektów. Proszę by obecni prefekci wstali i wyznaczyli następców.
Przy stole Gryfonów wstał Percy Weasley, przy Ravenclaw Penelopa Clearwater,przy Hufflepuff Hanna Abbot, a przy Slytherinie Ivan Renshaw.
-Jako prefekt Slytherinu, wybieram Draco Malfoy'a!
Krzyknął Ivan,a przy stole Ślizgonów rozbrzmiały brawa.
-Wybieram Susan Bones!
Hanna nie powstrzymywała uśmiechu wybierając dobrą koleżankę i uczennicę. Rozbrzmiały kolejne brawa.
-Cho Chang!
Penelopa Clearwater popatrzyła na czarnulkę i popatrzyła na nią z uśmiechem po czym skierowała wzrok na Percy'ego.
-Jak zapewne wiecie, wybiorę najlepszego Gryfona,który zasłużył swoją postawą na to stanowisko... Hermiona Granger!
Na sali rozbrzmiały głośne brawa, a mnie zatkało.Ja Prefektem Naczelnym?!Starając ukryć swoje zdziwienie, uśmiechnęłam się.
-Brawo,Miona! - Ginny i Harry uściskali mnie jednocześnie.
Spojrzałam na Smoka, nie krył zdziwienia, ale nie uśmiechał się. Był poważny i niewzruszony.
-Kolejna sprawa! - zaczął Dumbledore. - Po śniadaniu proszę zgłosić się nowi prefekci do Profesor McGonagall,która wskaże wam wasze nowe dormitoria, oraz poda hasła.Dziękuję za uwagę.
Kolejne brawa, ale już mniej entuzjastyczne.
***
Po śniadaniu chwyciłam Pansy i udałam się z nią w stronę gabinetu McGonagall.
-Leć, poczekam chwilę.
Pan stanęła przy drzwiach. Zapukałam do drzwi i usłyszałam donośne "Proszę."
W gabinecie nie było jeszcze tylko Draco. Nagle blondyn zjawił się już za mną, aż poczułam znowu jego perfumy. Wparowałam do środka, a Malfoy kroczył za mną.
-W dormitoriach są po dwie sypialnie. A dormitoria są tylko dwa. Więc sami dobierzecie pary, czy mam wam pomóc?
Minevra przeszła do rzeczy. Susan i Cho od razu oznajmiły że chcą być razem w dormitorium. W końcu bardzo dobre koleżanki nierozłączki.
-Więc Panie Malfoy, Panno Granger....nie pozabijacie się? - zapytała nauczycielka, a do mnie dopiero dotarło, że mam dzielić ze Ślizgonem dormitorium. "Cholera!",zaklęłam.
-Bez problemu, Profesor McGonagall. - odezwał się Smok. Co on sobie wyobraża, że decyduje za mnie?!
-Więc panno Bones.Chang.- zwróciła się do dziewczyn. - Wasze Dormitorium jest na 6 piętrze, pierwszy obraz po prawej. - Nachyliła się im nad uchem i zaczęła szeptać."Pewnie hasło",rzuciłam do siebie. - Jesteście wolne. Wasze rzeczy już tam są,a wytyczne są w salonie wspólnym.
Krukonka z Puchonką opuściły gabinet.
-A co do was. Wy macie Dormitorium na piętrze drugi obraz po lewej. Hasło to: Quidditch. To samo co do panny Chang i Bones, wasze rzeczy już tam na was czekają, wytyczne również w salonie. Widzimy się jutro na Transmutacji.
-Do widzenia. - powiedziałam jednocześnie z Draco. Chłopak otworzył przede mną drzwi i puścił mnie przodem po czym sam wyszedł zamykając również drzwi za sobą. I poszedł kij wie gdzie.
-Pansy chodź. - powiedziałam do przyjaciółki.
Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Opowiedziałam jej ze szczegółami historię z Bletchey'em, a później o ratunku Draco,który sam mnie zaprosił na spacer o piątej. Parkinson nie kryła zachwytu o tym, że Smok idzie ze mną na przechadzkę po zamku.
-Dwójka prefektów, mieszkających w jednym dormitorium,to urocze!
Pisnęła. A ja zdzieliłam ją lekko w żebro.
-Bujaj Parkinson! Nic mnie z nim nie łączy.
-Jeszcze, Granger,jeszcze. - wyszczerzyła się.
-Wpadnij do mnie dzisiaj do dormitorium,weź Ognistą i opijemy nowy rok szkolny. - rzuciłam do dziewczyny na co tylko ona przytaknęła i zaklaskała z radości. Podałam jej hasło oraz drogę do dormitorium.
-Wyślę ci sowę, jak tylko wrócę z tą fretką.
Pan wybuchnęła śmiechem, a ja zaraz za nią.
***
Gotowa, do wyjścia czekałam przed porterem Grubej Damy. Była ubrata w szkocką spódnicę, czarną bluzkę, czarne podkolanówki i botki. Wyglądałam normalnie.
Wkrótce tuż przed piątą zjawił się Draco. Miał na sobie błękitną koszulę i czarne spodnie. Wyglądał cholernie seksownie. "Na Godryka, o czym ty Granger myślisz?!" skarciłam się w myślach.
Blondyn wskazał gestem bym podchwyciła jego ramię, i zrobił to w wykonaniu Gentleman'a.
A ja kolejny raz się zawahałam.
***DRACO***
Stała tam tak niewinnie przystając z jednej nogi na drugą i przegryzając nerwowo dolną wargę. Denerwowała się. Widać to było cholernie mocno.
Musiałem ją przeprosić.
Tyle krzywd jej wyrządziłem, a ta mimo tego zgodziła się iść ze mną.
Zabini wiedział, że idę z Granger,oby mu tylko nie strzeliło do łba łazić za mną i podsłuchiwać jak to miał w zwyczaju.
Podszedłem bliżej i nastawiłem swoje ramię by Gryfonka pochwyciła je. Zawahała się znowu.
-Nie daj się prosić Granger. - rzuciłem. Jednak ona tylko spojrzała na niego dziwnie. - Granger po cię podniosę.
-Nie zrobisz tego...Zabraniam Ci! - od raz pisnęła.
-Więc? - wskazałem znowu na swoje ramię.
Wtedy dopiero Hermiona poruszyła się decydując....
Osobiście rozdział wyszedł mi taki sobie ;/
Ale oceniajcie czy warto pisać dalej, czy czytacie.
Więc CZYTASZ?=KOMENTUJ
Możecie komentować z anonima, nie ma żadnej weryfikacji. :)
CZYTAM ;) moim zdaniem super, pisz dalej... czekam
OdpowiedzUsuńCzytam, kocham ♡ Sprawy z Draco jak dla mnie postępują trochę za szybko, ale jest bosko ♥♥♥ Klaudia.A
OdpowiedzUsuńCóż zobaczycie kolejny rozdział i stwierdzicie że nie szybko
UsuńBoże... po prostu świetne. Pisz dalej i to najlepiej szybko bo już nie moge sie doczekać!!! :)
OdpowiedzUsuńRobisz jeden błąd który tak mnie razi ,że nie mogę wytrzymać... " Jego oczu przybrały barwę stali, były niebieskie z chęcią mordu" przybrały barwę stali hmm... były niebieskie czy w końcu stalowe ,a ta chęć mordu... Jak ja to widzę:
OdpowiedzUsuńJego oczy w tym momencie(co i tak mi nie pasuję,ale jak mus to mus) były stalowe z lekkim odcieniem błękitu... i wyrażały chęć mordu. trzeba się zdecydować o jaką barwę ci chodzi bo ja starałam się to zdanie poprawić jak mogłam... wiem że to początki ,mimo to nie wiem jak innych ale mnie te błędy zrażają. mimo to fabuła jest oryginalna. Powodzenia w dalszym pisaniu.
Wydawało mi się że wczesniejbpisakas że to 5rok, A teraz ze 6. Mam cóż z,wzrokiem xD
OdpowiedzUsuńJest mała,literówka. Narrator sie zmienia przy ostatniej kwestii pic hermiony :)
"Styl"(mówiłam O tym wcześniej) chyba się wyrabia. Oby tak dalej! :)
Znalazłam wczoraj, zaczęłam czytać i nie mogę się oderwać. Bardzo fajne
OdpowiedzUsuń