Hermiona po raz pierwszy czuła się znudzona na lekcji.
Energia rozpierała ją od środka.
Ręką podpierała podbródek i ze znużeniem wpatrywała się w książkę od eliksirów.
-Draco, nudzi mi się.
Stwierdziła z westchnięciem. Blondyn zaśmiał się pod nosem i podniósł wzrok na dziewczynę,która bawiła się teraz piórem.
-Rozbierz się i ubrania pilnuj.
Hermiona odłożyła pióro na miejsce i zamknęła książkę.
-Zboczeniec.
Mruknęła z niezadowoleniem i spojrzała na Smoka.
-Riddle,Malfoy nie przeszkadzam?
Severus Snape nagle zjawił się prze ich ławką i piorunował ich wzrokiem.
-Oczywiście, że nie.
Powiedział Draco podnosząc wzrok na profesora. Gryfoni w drugim rzędzie patrzyli na parę Ślizgonów z intrygą.
-Więc do roboty.
Warknął Snape i ruszył na przód klasy.
-Eh, niech ta lekcja się kończy.
Stwierdziła Hermiona i oparła się na krzesełku,kołysząc się. Jej zachowanie nie umknęło Dracon'owi.
-Riddle nie kołysz się na krześle, bo jak wyrżniesz będzie, co u dentysty wstawiać. A ja dostanę zjebę.
Mruknął Smok. Hermiona zaśmiała się.
-E tam, przecież się nie....
Urwała, gdy krzesełko przechyliło się do tyłu i dziewczyna zaczęła spadać.Draco w ostatniej chwili pochwycił oparcie siedzenia i podciągnął ją do góry.
-A nie mówiłem?
Spojrzał na nią z uniesioną brwią.
Ta tylko zrobiła naburmuszoną minę i siedziała już spokojnie do końca lekcji, nie odzywając się ani słowem..
***
Druga lekcja również minęła w całkowitej ciszy.
Gdy tylko zajęcia się zakończyły wszyscy podążyli na boisko. Draco poszedł do szatni z drużyną, a Hermiona znalazła Pansy i zniknęła z nią na Trybunach dla ślizgonów.
Pogoda była okropna.
Padał deszcz, a niebo było zachmurzone. Grzmoty gdzieś w oddali waliły w drzewa, ziemię i wszystko co napotkali. Dla Malfoy'a przypominało to wydarzenia z trzeciego roku, jak Potter'a zaatakowali Dementorzy krążący w powietrzu.
Pewny siebie opuścił z drużyną szatnię i zaraz wznosili się w powietrzu, dając powód do wiwatu dla Slytherinu,który słał gorące brawa.
Zaraz za nimi wyłonili się Gryfoni nagrodzeni gromkimi brawami od strony lwów.
Mecz rozpoczął się.
Kafla od razu przejął Flint i podał do Bletchey'a, a ten strzelił bramkę. Draco natomiast wzniósł się nieco wyżej, rozłożył się na miotle i obserwował mecz z góry wypatrując znicza.
Jego głowę zaprzątały myśli co rozkaże Riddle jak wygra.
Jednak natomiast Hermiona myślała odwrotnie, co ona jemu może rozkazać jeśli jednak blondyn poniesie porażkę.
Mijały kolejne minut meczu.
Draco nie wypatrzył jeszcze znicza, a Gryffindor doganiał powoli Slytherin pod względem punktacji. Było 100:80, Smok wiedział, że on był ostatnią nadzieją by doprowadzić drużynę do zwycięstwa.
Wtedy mały złoty punkt śmignął mu przed oczami.
Wyostrzył wzrok.
Potem spojrzał na Potter'a, który również patrzył z niepokojem na blondyna i dał nura. Draco podążył za jego śladem, goniąc za zniczem. Mijali różne przeszkody w postaci belek, desek, wyrw i kafli, ale Smok jedynie przyspieszał mimo wszystko nie patrząc na nic innego, tylko skupił się na zniczu.
Wyciągnął rękę...
Zacisnął w pięść.
Złapał znicz, jednocześnie spadając z miotły w wysokości 20 metrów tuż przy namiocie Slytherinu.
-DRACO!!!!
Krzyknęła Hermiona wstając i zbiegając w dół na boisko. Bez wahania rzuciła się koło blondyna, który krzywił się z bólu.
-Wygrałem,Riddle. Jesteś moja.
Szepnął i skrzywił się po raz kolejny, gdy chciał się poruszyć.
-Ty durniu! Skończony kretynie!Głupia fretko!Czemu tak ryzykowałeś?!
Krzyczała Hermiona, a po policzku spłynęła łza. Zaraz do nich dołączył Severus Snape i McGonagall.
-Trzeba zabrać go do skrzydła szpitalnego!
Powiedziała Minevra i zaraz gestem dłoni wskazała na sanitariuszy z noszami, którzy podnieśli blondyna niosąc go do Pani Pomfrey.
-Będzie dobrze, mistrzuniu.
Powiedziała Hermiona łapiąc go za rękę i idąc razem z nimi, Chłopak uśmiechnął się blado.
-Musi być, kto inny da radę jak nie ja?
Stwierdził.
***
Pani Pomfrey od razu zabrała się do roboty, by wyleczyć Malfoy'a. Okazało się tylko, że ma złamaną rękęi stłuczone żebra.
-Głupi ma zawsze szczęście.
Powiedziała Pansy wchodząc z Zabinim do skrzydła szpitalnego.
-Ha ha zabawne.
Rzekł Draco poprawiając się na łóżku szpitalnym.
-No i kogo ja będę wkurzać, skoro ty tu kwitniesz?
Jęknęła Hermiona i oparła się o szafkę.
-Może zadziała mój urok osobisty i mnie wypuszczą,żebym powylegiwał się w pokoju.
-No chyba nie!
Riddle i Smok zaczęli konwersacje w swoim typie. Sprzeczki, wyzwiska, a potem znowu wielce zakochani.
-Pani Pomfrey? Draco może wrócić dziś do siebie?Zaopiekuję się nim,ale on musi wrócić!
Rzekła płaczliwie Hermiona próbując wszelakiego sposobu na wyjście Smoka ze skrzydła szpitalnego.
-Eh, Panno Riddle prosi mnie już pani ponad godzinę, więc na dobry Bóg zgodzę się, żebyś go zabrała.
Stwierdziła przeciągle kobieta, zakładając szynę dla chłopaka.
-Dziękuję,
Mruknęła dziewczyna.
***
Gdy tylko nastał wieczór, Smok leżał już na kanapie w pokoju Prefektów. Hermiona siedziała na fotelu i popijała szklankę Ognistej.
Chłopak zerwał się z wersalki i sam nalał sobie kolejną szklankę bursztynowego płynu, spoglądając z błyskiem w oku na dziewczynę, która siedziała przed nim i wpatrywała się w żarzący się kominek.
-E Riddle, a co ty na to by się trochę rozerwać?
-Mało ci wrażeń po meczu?
Syknęła.
No tak, wystraszył ją. A o szukał jeszcze jakiś przygód.
-Ale...
-Żadne ale! siądź na tyłku i siedź. Jak wyzdrowiejesz wtedy możemy porozmawiać o nowych przygodach.
Draco zrezygnowany wziął upił łyk ze swojej szklanki siadł z powrotem na kanapie.
-Ale mam pomysł, chodź zrobimy sobie zdjęcie, małpo ty jedna.
Stwierdziła Riddle i zerwała się z fotelu idąc do swojego pokoju. Po chwili wróciła niosąc w ręku małe pudełeczko. Blondyn patrzył na nią zaciekawiony.
-Co to jest?
Zapytał gdy siadła koło niego, wciskając coś w urządzeniu, które było dla niego nowe.
-Aparat. Nie mów,że nie wiesz do czego to służy.
Jęknęła Hermiona.
-No nie wiem i co w tym dziwnego? Nie żyłem w świecie mugoli.
-Eh, no to to jest aparat i służy do robienia zdjęć. Wciskasz tutaj i masz.
Pokazała mu wszystko jak to działa.
Po chwili chłopak już rozumiał.
-No to pozujemy!
Uśmiechnęła się. Draco objął ją i złożył całusa w policzek i trzymał tą pozę, aż usłyszał pstryknięcie.
Dziewczyna pokazała mu, co z tego wyszło. Wyglądali na szczęśliwych.
Smok uśmiechnął się.
-Kocham Cię Riddle, Granger...Kocham.
Szepnął jej do ucha i namiętnie pocałował w usta, gdy Hermiona obróciła się do niego twarzą.
-Też Cię kocham Draco. Mimo, że czasami jesteś wredny i niemożliwy.
Stwierdziła i zaśmiała się.
-To ja tu tak czule, a ty mi wypominasz?Wredota!
Zaczął ją gilgotać mimo przeszkód z szyną. Było mu ciężko, ale mimo to miał przewagę nad dziewczyną, która telepała się już ze śmiechu na podłodze.
-Zabiję Cię, przestań,przestań!
Jęczała ze łzami w oczach.
-Ni chuja, pomęczysz się jeszcze.
Stwierdził blondyn wzruszając ramionami.
Energia rozpierała ją od środka.
Ręką podpierała podbródek i ze znużeniem wpatrywała się w książkę od eliksirów.
-Draco, nudzi mi się.
Stwierdziła z westchnięciem. Blondyn zaśmiał się pod nosem i podniósł wzrok na dziewczynę,która bawiła się teraz piórem.
-Rozbierz się i ubrania pilnuj.
Hermiona odłożyła pióro na miejsce i zamknęła książkę.
-Zboczeniec.
Mruknęła z niezadowoleniem i spojrzała na Smoka.
-Riddle,Malfoy nie przeszkadzam?
Severus Snape nagle zjawił się prze ich ławką i piorunował ich wzrokiem.
-Oczywiście, że nie.
Powiedział Draco podnosząc wzrok na profesora. Gryfoni w drugim rzędzie patrzyli na parę Ślizgonów z intrygą.
-Więc do roboty.
Warknął Snape i ruszył na przód klasy.
-Eh, niech ta lekcja się kończy.
Stwierdziła Hermiona i oparła się na krzesełku,kołysząc się. Jej zachowanie nie umknęło Dracon'owi.
-Riddle nie kołysz się na krześle, bo jak wyrżniesz będzie, co u dentysty wstawiać. A ja dostanę zjebę.
Mruknął Smok. Hermiona zaśmiała się.
-E tam, przecież się nie....
Urwała, gdy krzesełko przechyliło się do tyłu i dziewczyna zaczęła spadać.Draco w ostatniej chwili pochwycił oparcie siedzenia i podciągnął ją do góry.
-A nie mówiłem?
Spojrzał na nią z uniesioną brwią.
Ta tylko zrobiła naburmuszoną minę i siedziała już spokojnie do końca lekcji, nie odzywając się ani słowem..
***
Druga lekcja również minęła w całkowitej ciszy.
Gdy tylko zajęcia się zakończyły wszyscy podążyli na boisko. Draco poszedł do szatni z drużyną, a Hermiona znalazła Pansy i zniknęła z nią na Trybunach dla ślizgonów.
Pogoda była okropna.
Padał deszcz, a niebo było zachmurzone. Grzmoty gdzieś w oddali waliły w drzewa, ziemię i wszystko co napotkali. Dla Malfoy'a przypominało to wydarzenia z trzeciego roku, jak Potter'a zaatakowali Dementorzy krążący w powietrzu.
Pewny siebie opuścił z drużyną szatnię i zaraz wznosili się w powietrzu, dając powód do wiwatu dla Slytherinu,który słał gorące brawa.
Zaraz za nimi wyłonili się Gryfoni nagrodzeni gromkimi brawami od strony lwów.
Mecz rozpoczął się.
Kafla od razu przejął Flint i podał do Bletchey'a, a ten strzelił bramkę. Draco natomiast wzniósł się nieco wyżej, rozłożył się na miotle i obserwował mecz z góry wypatrując znicza.
Jego głowę zaprzątały myśli co rozkaże Riddle jak wygra.
Jednak natomiast Hermiona myślała odwrotnie, co ona jemu może rozkazać jeśli jednak blondyn poniesie porażkę.
Mijały kolejne minut meczu.
Draco nie wypatrzył jeszcze znicza, a Gryffindor doganiał powoli Slytherin pod względem punktacji. Było 100:80, Smok wiedział, że on był ostatnią nadzieją by doprowadzić drużynę do zwycięstwa.
Wtedy mały złoty punkt śmignął mu przed oczami.
Wyostrzył wzrok.
Potem spojrzał na Potter'a, który również patrzył z niepokojem na blondyna i dał nura. Draco podążył za jego śladem, goniąc za zniczem. Mijali różne przeszkody w postaci belek, desek, wyrw i kafli, ale Smok jedynie przyspieszał mimo wszystko nie patrząc na nic innego, tylko skupił się na zniczu.
Wyciągnął rękę...
Zacisnął w pięść.
Złapał znicz, jednocześnie spadając z miotły w wysokości 20 metrów tuż przy namiocie Slytherinu.
-DRACO!!!!
Krzyknęła Hermiona wstając i zbiegając w dół na boisko. Bez wahania rzuciła się koło blondyna, który krzywił się z bólu.
-Wygrałem,Riddle. Jesteś moja.
Szepnął i skrzywił się po raz kolejny, gdy chciał się poruszyć.
-Ty durniu! Skończony kretynie!Głupia fretko!Czemu tak ryzykowałeś?!
Krzyczała Hermiona, a po policzku spłynęła łza. Zaraz do nich dołączył Severus Snape i McGonagall.
-Trzeba zabrać go do skrzydła szpitalnego!
Powiedziała Minevra i zaraz gestem dłoni wskazała na sanitariuszy z noszami, którzy podnieśli blondyna niosąc go do Pani Pomfrey.
-Będzie dobrze, mistrzuniu.
Powiedziała Hermiona łapiąc go za rękę i idąc razem z nimi, Chłopak uśmiechnął się blado.
-Musi być, kto inny da radę jak nie ja?
Stwierdził.
***
Pani Pomfrey od razu zabrała się do roboty, by wyleczyć Malfoy'a. Okazało się tylko, że ma złamaną rękęi stłuczone żebra.
-Głupi ma zawsze szczęście.
Powiedziała Pansy wchodząc z Zabinim do skrzydła szpitalnego.
-Ha ha zabawne.
Rzekł Draco poprawiając się na łóżku szpitalnym.
-No i kogo ja będę wkurzać, skoro ty tu kwitniesz?
Jęknęła Hermiona i oparła się o szafkę.
-Może zadziała mój urok osobisty i mnie wypuszczą,żebym powylegiwał się w pokoju.
-No chyba nie!
Riddle i Smok zaczęli konwersacje w swoim typie. Sprzeczki, wyzwiska, a potem znowu wielce zakochani.
-Pani Pomfrey? Draco może wrócić dziś do siebie?Zaopiekuję się nim,ale on musi wrócić!
Rzekła płaczliwie Hermiona próbując wszelakiego sposobu na wyjście Smoka ze skrzydła szpitalnego.
-Eh, Panno Riddle prosi mnie już pani ponad godzinę, więc na dobry Bóg zgodzę się, żebyś go zabrała.
Stwierdziła przeciągle kobieta, zakładając szynę dla chłopaka.
-Dziękuję,
Mruknęła dziewczyna.
***
Gdy tylko nastał wieczór, Smok leżał już na kanapie w pokoju Prefektów. Hermiona siedziała na fotelu i popijała szklankę Ognistej.
Chłopak zerwał się z wersalki i sam nalał sobie kolejną szklankę bursztynowego płynu, spoglądając z błyskiem w oku na dziewczynę, która siedziała przed nim i wpatrywała się w żarzący się kominek.
-E Riddle, a co ty na to by się trochę rozerwać?
-Mało ci wrażeń po meczu?
Syknęła.
No tak, wystraszył ją. A o szukał jeszcze jakiś przygód.
-Ale...
-Żadne ale! siądź na tyłku i siedź. Jak wyzdrowiejesz wtedy możemy porozmawiać o nowych przygodach.
Draco zrezygnowany wziął upił łyk ze swojej szklanki siadł z powrotem na kanapie.
-Ale mam pomysł, chodź zrobimy sobie zdjęcie, małpo ty jedna.
Stwierdziła Riddle i zerwała się z fotelu idąc do swojego pokoju. Po chwili wróciła niosąc w ręku małe pudełeczko. Blondyn patrzył na nią zaciekawiony.
-Co to jest?
Zapytał gdy siadła koło niego, wciskając coś w urządzeniu, które było dla niego nowe.
-Aparat. Nie mów,że nie wiesz do czego to służy.
Jęknęła Hermiona.
-No nie wiem i co w tym dziwnego? Nie żyłem w świecie mugoli.
-Eh, no to to jest aparat i służy do robienia zdjęć. Wciskasz tutaj i masz.
Pokazała mu wszystko jak to działa.
Po chwili chłopak już rozumiał.
-No to pozujemy!
Uśmiechnęła się. Draco objął ją i złożył całusa w policzek i trzymał tą pozę, aż usłyszał pstryknięcie.
Dziewczyna pokazała mu, co z tego wyszło. Wyglądali na szczęśliwych.
Smok uśmiechnął się.
-Kocham Cię Riddle, Granger...Kocham.
Szepnął jej do ucha i namiętnie pocałował w usta, gdy Hermiona obróciła się do niego twarzą.
-Też Cię kocham Draco. Mimo, że czasami jesteś wredny i niemożliwy.
Stwierdziła i zaśmiała się.
-To ja tu tak czule, a ty mi wypominasz?Wredota!
Zaczął ją gilgotać mimo przeszkód z szyną. Było mu ciężko, ale mimo to miał przewagę nad dziewczyną, która telepała się już ze śmiechu na podłodze.
-Zabiję Cię, przestań,przestań!
Jęczała ze łzami w oczach.
-Ni chuja, pomęczysz się jeszcze.
Stwierdził blondyn wzruszając ramionami.
Boskie :D i świetne zdjęcie na końcu... ten makijarz... też taki chcę :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, tylko proszę pisz dłuższe ��
OdpowiedzUsuńNie zawsze czas mi na to pozwala, ale staram się pisać dłuższe... ;)
UsuńCzekam na nexta *o*
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny blog kiedy następny rozdział? Gabrysiaa G.
OdpowiedzUsuńBoze uzaleznilam sie od tego
OdpowiedzUsuńKiedy coś jeszcze wrzucisz? <3
OdpowiedzUsuńFajne, przy krótkie. Nierealne jest to, że spadł z 20metrów i nic szczególnego mu się nie stało. Ale dobra nie będę się już czepiać:D.
OdpowiedzUsuńA.