Hermiona była w totalnym osłupieniu.
Chciała zemsty dostanie ją, ale życie może stracić wiele osób.I to przez nią.
Odruchowo ścisnęła dłoń Smoka.
Blondyn był ewidentnie blady, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Oczy przybrały barwę lodowatego morza, a usta zacisnął w wąską kreskę.
W dłoń automatycznie chwycił różdżkę i podniósł się z miejsca.
Hermiona wraz z resztą ślizgonów poszła w jego ślady. McGonagall i Dumbledore jak i reszta nauczycieli stali jak skamienieli nie wiedząc co robić.
-Panie Filch proszę zabrać stąd uczniów...
Zaczął Albus jednak większość czarodziei opuściło wielką salę i zmierzało ku podwórzu.
W tej większości znaleźli się Draco,Hermiona,Blaise i Pansy oraz duża część Gryfnów.
Niebo z czystego błękitu zmieniło się na zachmurzone.
Wszystko wyglądało by normalnie, gdyby nie to, że mostem szła armia i to nie byle jaka. Ludzie w czarnych pelerynach z maskami na twarzy. Wyjątkiem stanowiła Narcyza i Anastasia. podążając tuż za Lordem Voldemortem we własnej postaci. Po Tomie Riddle nie było widać, że on to on. Twarz miał inną, a na głowie nie było nawet włosów tylko czysta łysina.
Czyli nawet słynny czarnoksiężnik miał maskę.
Zatrzymali się tuż w połowie placu, a Narcyza wraz z Anastasią zawołali swoje pociechy, by mieć je przy sobie.
Draco wiedział, że przejdzie na ich stronę, ale czy Hermiona również to zrobi?Zabraniał jej wielu rzeczy a zwłaszcza bycie Śmierciożercą, ale atak na szkołę był przesądzony. Nawet jeśli nie zostałaby nią sama to z przymusu, bo każdy kto wystąpi i przejdzie go gwardii Lorda automatycznie zostanie Śmierciożercą, tylko niektórzy są wyjątkami i umykają się od wypalania Mrocznego Znaku.
-Idziesz czy walczysz przeciwko nim?
Wskazał na Śmierciożerców. Hermiona stanęła przed trudnym wyborem. Bronić szkoły czy atakować ją,
Jednak zrobiła zdecydowany krok naprzód w stronę matki. Przeszła tylko z względu na to,że nie chce tracić rodziny,która wiele dla niej znaczy.
-Córeczko.
Objęła ją czule Pani Riddle i również przywitała Smoka,którego Narcyza zdołała już wytulić.
Lord posłał jej spojrzenie pełne troski, jednak nie zdradził swoich emocji innym.
Był całkowicie skryty.
-Blaise!
Wtedy pani Zabini wraz z mężem zawołali czarnoskórego, a on razem z Pansy ruszyli w stronę Śmierciożerców.
Coraz więcej uczniów się schodziło aż wreszcie zjawił się Albus Dumbledore i McGonagall,a Snape stanął w jak najdalszym miejscu od nauczycieli Hogwartu.
-Wydajcie Harry'ego Potter'a!
Ryknął Lord w kierunku grona uczniów aż zaczęły się szemrane szepty.
-A cóż to ci Harry uczynił Tom'ie Riddle?
Odezwał się Albus trzymając różdżkę w dłoni. Był w każdej chwili zwarty i gotowy.
Lord parsknął śmiechem.
-Chłopiec który niegdyś przeżył musi zginąć...nikt nie będzie atakował mi córki i moich ludzi a na pewno nie on!
Rzucił i uniósł różdżkę tak szybko, że dyrektor nie zdążył zareagować.
-Avada Kedavra.
Padło zaklęcie a zielone światło wystrzeliło jednocześnie zabijająć Dumbledor'a. Wśród uczniów nastała jeszcze większa panika.
Lord zaśmiał się rozsiewając jeszcze większą panikę.
***
Anastasia zarzuciła na ramiona Hermiony czarną pelerynę a dwa wąskie sznureczki zawiązała tuż przy szyi i nałożyła jej kaptur.
Teraz była jedną z nich.
Była śmierciożercą.
Spojrzała na Draco,który miał ten niewyobrażalny ból wypisany na twarzy. Nie cieszył go ten fakt ani trochę.
Nie odezwał się ani słowem tylko ją objął i przytulił do siebie jeszcze mocniej.
-Przepraszam.
Wyszeptał do jej ucha, a oczy jej się szkliły, aż wreszcie pojedyncze łzy zaczęły płynąć.
-To nie twoja wina,Draco.
Odszepnęła cicho i mocniej się przytuliła.
Po dłuższym uścisku, trzymając się za ręce obserwowali całą akcję.
-Harry Potterze,ukaż się!
Krzyczał Voldemort, a między uczniami dochodziło do większych szmerów.
-Wróciłeś.
Wtedy z tłumu wyjawił się Wybraniec a zanim twardo podążała cała rodzinka Weasley'ów.
Zabrzmiały kolejne szepty.
Część Śmierciożerców zaśmiała się głupawo.
-A ty odejdziesz Harry Potterze. Chłopcu który niegdyś przeżył. ATAK!
Rozkazał Czarny Pan, a wtedy prawie wszyscy rozproszyli się. Wszyscy tylko nie Hermiona i Draco.
Stali na środku placu i obserwowali to jak jedni uczniowie wraz z nauczycielami walczą ze śmierciożercami, a inni uciekają szukając jakiegoś schronienia.
Błyskały tylko zielone i czerwone światła.
A Hermiona była pierwszy raz tak przerażona.
Jej dawny przyjaciel walczył z jej ojcem..wiedziała jak Lord kiedyś utracił moc, przez Harry'ego a ona nie chciała go tracić tylko dlatego, że chciała zemsty na Gryfonie.
Zaczęła biec w kierunku szkoły, przecież Migotka siedziała w jej dormitorium z Killer'em!
Biegła spanikowana, a blondyn pognał za nią nie wiedząc już co ma ze sobą zrobić.
Wpadli na siódme piętro zziajani.
-Qudditch.
Rzuciła szybko Hermiona do obrazu, a on udostępnił jej wejście.Wpadła do pokoju jak poparzona.
I miała rację.
Jej skrzatka siedziała właśnie na kanapie i bawiła się z psem.
-Migotko zabierz psa do rezydencji, tu nie jest bezpiecznie. Zajmij się nim tam,ja niedługo wrócę.
Rzuciła i uśmiechnęła się blado, a skrzatka spełniła jej życzenie. Wraz z psem zniknęła.
Hermiona chwyciła różdzkę i jednym zamachem spakowała rzeczy swoje i Draco, a potem zmniejszyła zaklęciem kufry i wrzuciła je do kieszonki wewnętrznej peleryny.
Blondyn obserwował poczynania dziewczyny jednak nie miał zamiaru zabraniać jej opuszczenia tego miejsca.
-Jesteś tego pewna.
Zapytał jednak po chwili wahania.
Hermiona westchnęła głęboko.
-Przecież my tutaj nie mamy już życia. Oskarżą nas o atak, o współudział lub co gorsza nas zabiją inni rzekomo święci uczniowie. Przykro mi bardzo, ale ja chcę pożyć i urodzić jeszcze dziecko.
Warknęła.
-Ale nie denerwuj się, tak? Jestem z Tobą i pomogę Ci. Nie jesteś sama.
Mruknął arystokrata.
Gotowi opuścić dormitorium ruszyli do drzwi jednak tam drogę zagrodziło im dwóch postawnych Gryfonów.
W mgnieniu oka obezwładnili ślizgonów na ziemię. Draco upuścił różdżkę,która zatrzymała się nieco dalej niż on sam.
Hermiona natomiast swoją ścisnęła mocno w dłoni.
Walczyła sama ze sobą.
Nie miała teraz pojęcia jak się obronić, a w głowie miała totalny mętlik. Żadne zaklęcie nie przychodziło jej do głowy, jakby postradała wszelkie zmysły.
Malfoy widział, że dziewczyna jest zagubiona, a on nie może jej pomóc.
-Mała,musisz rzucić to zaklęcie, te dwa słowa, niewybaczalne.
Powiedział cicho Draco patrząc jej głęboko w oczy jak tylko napotkał wzrok ślizgonki.
Po jej policzku spłynęła łza jednak z obojętną miną spojrzała na Gryfonów,którzy zaatakowali.
Uniosła różdżkę,celując w nich.
-Avada...
Chciała zemsty dostanie ją, ale życie może stracić wiele osób.I to przez nią.
Odruchowo ścisnęła dłoń Smoka.
Blondyn był ewidentnie blady, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Oczy przybrały barwę lodowatego morza, a usta zacisnął w wąską kreskę.
W dłoń automatycznie chwycił różdżkę i podniósł się z miejsca.
Hermiona wraz z resztą ślizgonów poszła w jego ślady. McGonagall i Dumbledore jak i reszta nauczycieli stali jak skamienieli nie wiedząc co robić.
-Panie Filch proszę zabrać stąd uczniów...
Zaczął Albus jednak większość czarodziei opuściło wielką salę i zmierzało ku podwórzu.
W tej większości znaleźli się Draco,Hermiona,Blaise i Pansy oraz duża część Gryfnów.
Niebo z czystego błękitu zmieniło się na zachmurzone.
Wszystko wyglądało by normalnie, gdyby nie to, że mostem szła armia i to nie byle jaka. Ludzie w czarnych pelerynach z maskami na twarzy. Wyjątkiem stanowiła Narcyza i Anastasia. podążając tuż za Lordem Voldemortem we własnej postaci. Po Tomie Riddle nie było widać, że on to on. Twarz miał inną, a na głowie nie było nawet włosów tylko czysta łysina.
Czyli nawet słynny czarnoksiężnik miał maskę.
Zatrzymali się tuż w połowie placu, a Narcyza wraz z Anastasią zawołali swoje pociechy, by mieć je przy sobie.
Draco wiedział, że przejdzie na ich stronę, ale czy Hermiona również to zrobi?Zabraniał jej wielu rzeczy a zwłaszcza bycie Śmierciożercą, ale atak na szkołę był przesądzony. Nawet jeśli nie zostałaby nią sama to z przymusu, bo każdy kto wystąpi i przejdzie go gwardii Lorda automatycznie zostanie Śmierciożercą, tylko niektórzy są wyjątkami i umykają się od wypalania Mrocznego Znaku.
-Idziesz czy walczysz przeciwko nim?
Wskazał na Śmierciożerców. Hermiona stanęła przed trudnym wyborem. Bronić szkoły czy atakować ją,
Jednak zrobiła zdecydowany krok naprzód w stronę matki. Przeszła tylko z względu na to,że nie chce tracić rodziny,która wiele dla niej znaczy.
-Córeczko.
Objęła ją czule Pani Riddle i również przywitała Smoka,którego Narcyza zdołała już wytulić.
Lord posłał jej spojrzenie pełne troski, jednak nie zdradził swoich emocji innym.
Był całkowicie skryty.
-Blaise!
Wtedy pani Zabini wraz z mężem zawołali czarnoskórego, a on razem z Pansy ruszyli w stronę Śmierciożerców.
Coraz więcej uczniów się schodziło aż wreszcie zjawił się Albus Dumbledore i McGonagall,a Snape stanął w jak najdalszym miejscu od nauczycieli Hogwartu.
-Wydajcie Harry'ego Potter'a!
Ryknął Lord w kierunku grona uczniów aż zaczęły się szemrane szepty.
-A cóż to ci Harry uczynił Tom'ie Riddle?
Odezwał się Albus trzymając różdżkę w dłoni. Był w każdej chwili zwarty i gotowy.
Lord parsknął śmiechem.
-Chłopiec który niegdyś przeżył musi zginąć...nikt nie będzie atakował mi córki i moich ludzi a na pewno nie on!
Rzucił i uniósł różdżkę tak szybko, że dyrektor nie zdążył zareagować.
-Avada Kedavra.
Padło zaklęcie a zielone światło wystrzeliło jednocześnie zabijająć Dumbledor'a. Wśród uczniów nastała jeszcze większa panika.
Lord zaśmiał się rozsiewając jeszcze większą panikę.
***
Anastasia zarzuciła na ramiona Hermiony czarną pelerynę a dwa wąskie sznureczki zawiązała tuż przy szyi i nałożyła jej kaptur.
Teraz była jedną z nich.
Była śmierciożercą.
Spojrzała na Draco,który miał ten niewyobrażalny ból wypisany na twarzy. Nie cieszył go ten fakt ani trochę.
Nie odezwał się ani słowem tylko ją objął i przytulił do siebie jeszcze mocniej.
-Przepraszam.
Wyszeptał do jej ucha, a oczy jej się szkliły, aż wreszcie pojedyncze łzy zaczęły płynąć.
-To nie twoja wina,Draco.
Odszepnęła cicho i mocniej się przytuliła.
Po dłuższym uścisku, trzymając się za ręce obserwowali całą akcję.
-Harry Potterze,ukaż się!
Krzyczał Voldemort, a między uczniami dochodziło do większych szmerów.
-Wróciłeś.
Wtedy z tłumu wyjawił się Wybraniec a zanim twardo podążała cała rodzinka Weasley'ów.
Zabrzmiały kolejne szepty.
Część Śmierciożerców zaśmiała się głupawo.
-A ty odejdziesz Harry Potterze. Chłopcu który niegdyś przeżył. ATAK!
Rozkazał Czarny Pan, a wtedy prawie wszyscy rozproszyli się. Wszyscy tylko nie Hermiona i Draco.
Stali na środku placu i obserwowali to jak jedni uczniowie wraz z nauczycielami walczą ze śmierciożercami, a inni uciekają szukając jakiegoś schronienia.
Błyskały tylko zielone i czerwone światła.
A Hermiona była pierwszy raz tak przerażona.
Jej dawny przyjaciel walczył z jej ojcem..wiedziała jak Lord kiedyś utracił moc, przez Harry'ego a ona nie chciała go tracić tylko dlatego, że chciała zemsty na Gryfonie.
Zaczęła biec w kierunku szkoły, przecież Migotka siedziała w jej dormitorium z Killer'em!
Biegła spanikowana, a blondyn pognał za nią nie wiedząc już co ma ze sobą zrobić.
Wpadli na siódme piętro zziajani.
-Qudditch.
Rzuciła szybko Hermiona do obrazu, a on udostępnił jej wejście.Wpadła do pokoju jak poparzona.
I miała rację.
Jej skrzatka siedziała właśnie na kanapie i bawiła się z psem.
-Migotko zabierz psa do rezydencji, tu nie jest bezpiecznie. Zajmij się nim tam,ja niedługo wrócę.
Rzuciła i uśmiechnęła się blado, a skrzatka spełniła jej życzenie. Wraz z psem zniknęła.
Hermiona chwyciła różdzkę i jednym zamachem spakowała rzeczy swoje i Draco, a potem zmniejszyła zaklęciem kufry i wrzuciła je do kieszonki wewnętrznej peleryny.
Blondyn obserwował poczynania dziewczyny jednak nie miał zamiaru zabraniać jej opuszczenia tego miejsca.
-Jesteś tego pewna.
Zapytał jednak po chwili wahania.
Hermiona westchnęła głęboko.
-Przecież my tutaj nie mamy już życia. Oskarżą nas o atak, o współudział lub co gorsza nas zabiją inni rzekomo święci uczniowie. Przykro mi bardzo, ale ja chcę pożyć i urodzić jeszcze dziecko.
Warknęła.
-Ale nie denerwuj się, tak? Jestem z Tobą i pomogę Ci. Nie jesteś sama.
Mruknął arystokrata.
Gotowi opuścić dormitorium ruszyli do drzwi jednak tam drogę zagrodziło im dwóch postawnych Gryfonów.
W mgnieniu oka obezwładnili ślizgonów na ziemię. Draco upuścił różdżkę,która zatrzymała się nieco dalej niż on sam.
Hermiona natomiast swoją ścisnęła mocno w dłoni.
Walczyła sama ze sobą.
Nie miała teraz pojęcia jak się obronić, a w głowie miała totalny mętlik. Żadne zaklęcie nie przychodziło jej do głowy, jakby postradała wszelkie zmysły.
Malfoy widział, że dziewczyna jest zagubiona, a on nie może jej pomóc.
-Mała,musisz rzucić to zaklęcie, te dwa słowa, niewybaczalne.
Powiedział cicho Draco patrząc jej głęboko w oczy jak tylko napotkał wzrok ślizgonki.
Po jej policzku spłynęła łza jednak z obojętną miną spojrzała na Gryfonów,którzy zaatakowali.
Uniosła różdżkę,celując w nich.
-Avada...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Rozdział miał być dłuższy, ale znów nawaliłam.Pół dnia w szpitalu, badania, a potem jak wróciłam bół krzyża no bosko -.-
Ale obiecałam coś dodać :)
Nie jest tak źle szkoda że tak mało ale nie naciskam :) weny życzę :)
OdpowiedzUsuńTyyyyy....
OdpowiedzUsuńW takim momencie!?
Jak możesz sadystko xD
~A
Według mnie rozumiał bardzo dobry. Pokazuje Mionę że ona jednak nie chce być do końca. ,, Tą złą ''.
OdpowiedzUsuńDUŻO ZDROWIA!
Jak możesz ty sadystko������
OdpowiedzUsuńSuper życzę powrotu do zdrowia i weny. Naprawdę masz talent. ��
OdpowiedzUsuńRozdział super, czyli jak zawsze:-D czekam na następny.
OdpowiedzUsuńTalent, talent i jeszcze raz talent!
OdpowiedzUsuńMoże rozdział nie jest za długi, ale i tak niesamowity ;)
Dużo weny <3
Jeśli zginie Draco - możesz sobie iść. Jeśli śmierciożercy przegrają - możesz nie wracać. Jeśli Hermiona poroni - nie chciałabym być w twojej skórze. A tak na serio to świetny rozdział.^^
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział^^ Życzę weny. Super by było jakby Hermi zabiła xD
OdpowiedzUsuńZjebałaś
OdpowiedzUsuńSorry bardzo to pisz sam/sama skoro umiesz lepiej; nie moja wina ze wyladowalam w szpitalu... -.-
UsuńGrzeczniej anonimie -,-
UsuńKocham twój blog.Jest niesamowity,mimo kilku literówek naprawdę zasługuje brawa.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się hejtami,bo zawsze się ktoś znajdzie kto będzie miał zła opinie o twoim blogu.Co się z Tobą dzieje? Wszystko dobrze?Jak twoje zdrowie?Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i weny.Czekam ba następne rozdziały!:*
Proponuje zwrócić uwage na to, iz Hermiona jest w ciąży. A stres (ktorego doznaje ona wiele w tym rozdziale) jest duzo, co naraża życie dziecka. Proszę nie rób z Hermiony niesmiertelnej. Niech jej też coś sie stanie. A nie jak terminator rozwali wszystkich avadą w tej bitwie w Hogwarcie i nic jej sie nie stanie.
OdpowiedzUsuńTy paskudna, ty :* Nie spodziewałam się... :) Czekam
OdpowiedzUsuńhej świetny rozdział trochę krótki ale jest ok
OdpowiedzUsuńzapraszam tez do sb
https://kazdydzienjestpodrozaprzezhistorie.blogspot.com/b/post-preview?token=mCwjcVEBAAA.IMzI-U6h_1Lgk3_c0swaS88J_O5TxUq_FtmBrjuBJ_N9ICg_knFE27i0RtteRuELJKvJDGyBtPmOFVZF8Y_mlg.P6boIMCES-NQlN8_2YceXA&postId=8754325704053628897&type=POST