wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 63

Czas mijał.
Minęły już 4 miesiące.
Hermiona miała już widoczny brzuszek, a Hogwart odbudowano.
Blaise i Pansy pobrali się.
A Draco wraz ze swoją narzeczoną prowadzili swoją słodką sielankę.
Właśnie trwały przygotowania do ślubu,który nadszedł tak szybko. Uroczystość miała się odbyć już jutro.
Każdy miał pełne ręce roboty.
Anastasia wraz ze skrzatami robiły potrawy w kuchni i zamówiła tort mający pięć warstw, a na jego górnej warstwie mieściły się dwie figurki w kształcie nowożeńców.
Hermiona wysyłała zaproszenia do wszystkich swoich obecnych znajomych. Dotarły do każdego ślizgona i jego rodzin. I mimo jakichkolwiek zatargów nawet zaprosiła rodzinę Davis.
Siedziała własnie przy stoliku bazgrząc na kopertach kolejne nazwiska.
Draco natomiast latał co chwila na spacer z Killer'em,który wcześniej po ich małych problemach był pod opieką skrzatów, a potem albo pomagał dla Lorda albo latał do Madame Malkin pomagając jej w poprawkach.
Podsłuchał raz jak jego przyszła żona rozmawiała z Pansy i opowiadała jej o sukni ślubnej jaką miała mieć rozmawiały o sukience panny Zabini-Parkinson,która również wraz z Diabłem mieli być świadkami.
Nikt nie spodziewał się,że wszystko nadejdzie tak szybko.
A w wolnej chwili Draco i Hermiona siedzieli u niej w pokoju,oglądali filmy,lub byli w salonie i rozmawiali to z Narcyzą lub z państwem Riddle.
To była ciągła rutyna.



***

-Hermiono, już czas!
Krzyczała Anastasia. Zastukała w drzwi i wślizgnęła si do sypialni córki.
Pansy Zabini właśnie zapinała jej suknię, a Riddle wsuwała na dłonie koronkowe rękawiczki. Pani Riddle zaklaskała w dłonie ze szczęścia.
Jej mała córeczka wychodziła za mąż.
-Ślicznie wyglądasz.
Powiedziała i musnęła leciutko ustami jej policzek, by nie rozmazać makijażu,który idealnie wpasowywał się do całego wydarzenia.
Zbliżało się południe.
Wsunęła na stopy białe szpilki, które odsłaniały zadbane czerwone paznokcie.
-Jestem gotowa.
Powiedziała pewnie kasztanowłosa.
Pansy i Anastasia skinęły  potwierdzeniem głową i wyprowadziły pannę młodą na korytarz, gdzie czekał już gotowy Tom.
Zaoferował córce swoje ramię, a ona pochwyciła je. Wtedy zarówno jak jej matka jak i jej przyjaciółka ulotniły się bardzo szybko.
Hermiona wymieniła spojrzenie z ojcem i ruszyli.

Zmierzali do Wielkiej Sali bankietowej po czerwonym dywanie.
Gdy stanęli przed drzwiami wymienili kolejne spojrzenia,
Ruszyli.
Panna Riddle dostrzegła całkiem blisko Draco. Stał w garniturze tuż obok księdza. Na jego twarz wdarł się łobuzerski uśmieszek.
Tom doprowadził córkę do ołtarza i oddał ją w ręce blondyna. I udał się w bok obok Anastasii. Hermiona uśmiechnęła się ciepło do Smoka.
-Pan Młody powtarza za mną.
Powiedział poważnie ksiądz.
-Ja Draco Malfoy biorę Ciebie Hermiono Riddle za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Draco powtórzył wszystko bezbłędnie i spojrzał na przyszłą małżonkę.
Kasztanowłosa speszyła się a na jej buzię wkradł się mały rumieniec.
-Kolej panny młodej.
Powiedział znowu ksiądz.
-Ja (imię Pana Młodego) biorę Ciebie (imię Panny Młodej) za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Hermiona również nie wykazała żadnego błędu.
Wtedy mogli wymienić się obrączkami.
-Pan Młody zaczyna.
Draco westchnął i chwycił obrączkę od Blaise'a przeznaczoną dla Hermiony i nałożył jej na palec.
-Hermiono przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego."
Uśmiechnął się, a ksiądz spojrzał na Hermionę
-Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego." 
Hermiona chwyciła obrączkę od Pansy i wsunęła na palec dla Smoka.
Wtedy ksiądz ogłosił ich mężem i żoną.
A oni namiętnie pocałowali się.
Na sali goście zaczęli bić donośne brawa, a impreza weselna się zaczęła.


***
Mijały kolejne miesiące.
Hermiona urodziła zdrowego synka, a Panśtwo Zabini czyli Pan i Diabeł zostali chrzestnymi bo wręcz o to wszyscy wybłagali.
Syn dostał imię Scorpius.
I był idealnie podobny do ojca.
Te same niebieskie oczy, ten sam uśmieszek.
Nowożeństwo Malfoy'ów zamieszkało sami w Malfoy Manor, a Narcyza za namową Riddle'ów zamieszkała u nich.
Nie było już więcej problemów.
Mijały potem kolejne lata.
Scorpius dostał list z Hogwartu tuż przed 11 urodzinami i tak jak rodzice został uczniem Slytherinu i zyskali dobrego i fantastycznego ucznia.
I tak to wszystko się potoczyło....


THE END 
Eh planowałam więcej rozdziałów, ale wszystko już tutaj mi szło nie tak jak powinno.
Ale to nie koniec moich autorstw Dramione
Płaczę pisząc tutaj zakończenie, bo jednak...przywiązałam się. 
Ale cóż każdy gdzieś ma swój koniec. 
Wpadajcie tutaj. 
W zakładkach pojawi się niedługo nazwa "Autorstwa Magical Angel" 
Tam będziecie mogli czytać inne moje dzieła, mam nadzieje ze już poważniejsze.

niedziela, 27 grudnia 2015

Miniaturka - Promocja

AKCJA DZIEJE SIĘ W ŚWIECIE NIEMAGICZNYM!
*6 rano*
Draco razem z Blaise'm,Adrian'em i Teodor'em mieszkali razem jako współlokatorzy.
A ich najemcą mieszkania był nie kto inny jak Severus Snape.
Największa mugolska szycha.

*
Tego dnia Malfoy smacznie spał. Lubił spać do bardzo późnych ranków, a dzisiaj jego telefon zaczął dzwonić głośną melodią.
Spojrzał na wyświetlacz i odebrał telefon widząc, że dzwoni nie kto inny jak jego przyjaciel Diabeł.
-Słucham?
Powiedział zaspanym tonem.
-O cześć Smoku,śpisz?
Zapytał głupio Blaise. Wtedy Draco miał ochotę strzelić sobie tzw. facepalm'a prosto w twarz.
Z czystą ironią odparł.
-Nie kurwa, poluję na zebry. Tak śpię, bynajmniej próbuje.
-Em...rozumiem. Słuchaj jestem w monopolowym na rogu obok Ciebie, więc wpadnę do Ciebie za parę minut.
Diabła nadal nie opuszczał dobry humor.
Draco prychnął śmiechem do słuchawki.
-Zabini to jakiś żart? Co ty kurwa robisz o szóstej rano w monopolowym?!
Oburzył się, a Blaise nawet nie zmieszał się sytuacją.
Usłyszał jego śmiech w tle.
-A co się robi w monopolowym? Kupuje się alkohol, tłumoczku.
Rzekł poważnie czarnoskóry.
Wtedy Draco Malfoy po prostu strzelił sobie w czoło z otwartej dłoni.
-Dobra, nieważne...Ja nie wstaję,przyjdź minimalnie o dziewiątej.
Powiedział blondyn i ziewnął przeciągle.
-Pojebało Cię?!
-Cześć!
Wtrącił ostatnie słowo młody Malfoy i rozłączył się.
Komórką rzucił obok poduszki, a sam opadł bezsilnie na jej środek i przymknął oczy.
Jednak nie dane było mu zasnąć.
Za kilka minut znowu zadzwonił telefon. Zrezygnowany nie spojrzał już na nadawcę połączenia tylko wcisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha.
-Halo?
-Za halo w mordę walą! Haha!
Malfoy po raz kolejny tego ranka rozpoznał dźwięk głosu czarnoskórego przyjaciela.
Jego mina wyglądała na zażenowaną.
-Normalnie kurwa suchar dnia!
Odgryzł się Draco.
-No nie? Dobra stary, wbijam do Ciebie za 10 minut.
Podsumował Diabeł i znów zaczął się śmiać.
Blondyn nie podzielał jego entuzjazmu.
-To dobra stary pocałujesz klamkę od drzwi, bo nie ruszę nawet połowy dupy by ci otworzyć.
-To będę rzucał kamieniami w szybę!
Odpyskował Blaise.
-Goń się!
Malfoy rozłączył się i odłożył telefon znów próbując zasnąć.
Bezskutecznie.
Nie minęły kolejne minuty, a zadzwonił kolejny telefon, a granic cierpliwości blondyna skończyła się i odebrał komórkę zdenerwowany.
-Kurwa mać jeszcze jeden telefon do mnie, to ci tak zajebie,że nie zidentyfikują twoich zwłok ty skurwiały hitlerowcu!
Warknął groźnie blondyn.
Lecz głosu,który usłyszał rozbudził go.
-Draco, co ja ci mówiłem na temat szacunku w tym domu! Dzwonię po to, żeby Cię poinformować, że wpadnę dzisiaj do was po czynsz za mieszkanie. Reszta już też wie. O 14:00 masz być zwarty i gotowy, bo sobie poważnie pogadamy!
Rozbrzmiał mocny ton Severusa Snape'a, u którego chłopy pomieszkiwali.
-ja..przepraszam..Severusie...ja nie wiedziałem,że to ty...
Tłumaczył się blondyn.
-Nie tłumacz się i tak pogadamy.
-No to mam przejebane.
Stwierdził Draco nie rozłączając się.
-Słyszałem to!
Powiedział Snape i sam zakończył połączenie.
blondyn rzucił telefonem na łóżko i opadł na nie kompletnie zbity z tropu. Postanowił jeszcze chwilę się przespać i ochłonąć.

*
O 8 rano Blaise walił w drzwi mieszkania, do którego zapomniał kluczy z samego rana.
-Nie ma mnie!
Usłyszał głos dochodzący z wewnątrz mieszkania.
Blaise pokiwał głową.
-To czemu ja cię słyszę?!
Odkrzyknął.
Wkrótce usłyszał ciężkie kroki przyjaciela. Otworzył mu drzwi.
-Sory, że tak późno,ale w monopolowym mi się przedłużyło.
Rzucił przepraszająco Diabeł.
Draco dał po raz kolejny upust emocjom.
-Przedłużyło Ci się?! Mam przejebane przez Ciebie u Snape'a, bo go zjebałem myśląc,,że to ty.
Wykrzyczał.
Blaise spojrzał badawczo na przyjaciela.
-To co ty mu nagadałeś?
-Że jak dostanę jeszcze jeden telefon to tak zajebie, że nie zidentyfikują zwłok...Będą nici z balang w nocy!
Blondyn był bliżej załamania nerwowego.
-Ale tak źle chyba nie jest?
-Zobaczymy jak przyjdzie...
Jęknął Draco i wpuścił lokatora do środka. Tam pobudzili Teodor'a i Nott'a,którzy mieli pokoje na samej górze.
Byli w szoku jak dowiedzieli się o całej sytuacji jaką odwalił Blaise i Draco.
Jednak spodziewali się takiej reakcji Snape'a.
Czas spędzili na sprzątaniu mieszkania, póki nie pojawił się Severus.

***

-Twoje zachowanie mnie przeraża! Że niby moich zwłok nie zidentyfikują?! Moich?!
Krzyczał Snape.
A Draco spuścił głowę nie wiedząc już co ma robić.
Reszta spoglądała na ową wymianę zdań.
-Ale to przez Zabini'ego.
-A czemu akurat przez niego?
Zapytał Severus.
Blondyn podniósł wzrok na mężczyznę.
-O 6 rano wybrał się do monopolowego, zapomniał kluczy, wydzwaniał do mnie i mnie wkur....wkurzał.
Rzucił i poprawił się.
Teraz Snape popatrzył na czarnoskórego chłopaka.
-Co ty robiłeś o 6 rano w monopolowym Blaise?!
Rozległ się krzyk.
Teraz to Diabeł spuścił głowę.
-No...była promocja na Ognistą...musiałem zrobić zapasy..no musiałem.
Tłumaczył się.
Severus machnął ręką i znów zwrócił się do Smoka.
-Jesteś wolny Zabini. Ale to cię Malfoy nie usprawiedliwia!Ciebie i twojego zachowania! Podwyżkę ci na czynsz dam za ten miesiąc!
Warknął.
Zwrócił się ku drzwiom z zamiarem opuszczenia mieszkania.
Malfoy chwycił za pierwszą lepszą poduszkę i rzucił nią w mężczyznę, a delikatna i lekka rzecz uderzyła go centralnie w tył głowy.
Snape automatycznie odwrócił się.
-Który to?!
Krzyknął, a wszyscy pozostali wskazali na Dracon''a.
Severus zmrużył gniewnie oczy.
-Za karę chłopacy zrobią ci zieloną noc skoro taki chętny do wybryków jesteś.
Zarzucił i opuścił mieszkanie.
Draco załamał się wiedząc jak to będzie wyglądać. On zaśnie, a ci go wymalują jak babę,przebiorą w damskie ciuszki i nakręcą włoski.
Blondyn był na granicy załamania nerwowego.
-Doigrałeś się,Malfoy.
Rzucił ze śmiechem Blaise, a Draco zgromił przyjaciela wzrokiem.
-Zabini nie żyjesz.
Stwierdził Smok i zaczął gonić uciekającego czarnoskórego.
A Adrian i Teodor nie wyrabiali ze śmiechu.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ♥
Skopiowane z mojego bloga :)
Liczę na poz. opinie :3

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 62

"Listen to your heart
When he's calling for you
Listen to your heart
There's nothing else you can do
I don't know where you're going
And I don't know why
But listen yto your heart
Before tell him goodbye.

Roxette - Listen to your heart"


Młode narzeczeństwo nie siedzieli długo w pomieszczeniu
Hermiona pochwyciła swoją torbę z zakupami,którą wkrótce przejął Draco i opuścili restaurację w wyśmienitych humorach.
Akcja z rudowłosym osobnikiem jakby nagle nie miała miejsca.
Tak jakby to wszystko przeminęło.
Draco i Hermiona wrócili do rezydencji Riddle'ów. A w salonie spotkali Anastasię,która siedziała w fotelu i czytała książkę. Ale gdy tylko usłyszała kroki, podniosła wzrok i uśmiechnęła się szeroko widząc arystokratę i jej córkę. Odłożyła momentalnie książkę i rozradowana podbiegła do nich.
Hermiona przewróciła teatralnie oczami, gdy matka uściskała ich.
-I jak tam, co kupiliście?
Zapytała i zaklaskała ochoczo w ręce.
Riddle zabrała torbę z zakupami od Draco i podała ją matce. Ta od razu zaczęła przeglądać ubrania,które zakupiła Hermiona.
-Mamo, zobacz jak ktoś tu się postarał.
Rzuciła ślizgonka,a gdy Anastasia spojrzała na nią ta pokazała na palcu zaręczynowy pierścionek. Twarz pani Riddle zmienił się na jeszcze bardziej entuzjastyczny tak,że po policzku spłynęły jej łzy szczęścia. Smok objął swoją narzeczoną w pasie i przyglądał się reakcji "przyszłej teściowej" i uśmiechał się co chwila widząc w jaki szał szczęścia wpadła.
-Tom! Chodź szybko! Tom!
Krzyknęła głośno w stronę gabinetu Lorda.
Wkrótce po schodach zszedł nie kto inny jak Tom Marvolo Riddle i przecierał dłonią twarz ewidentnie mając na dzisiaj dość małżonki,która czasami potrafiła go naprawdę zirytować,gdy ten miał potężnego kaca mordercę.
-Czego krzyczysz kobieto?
Mruknął.
Zaraz pożałował jak zobaczył,że żona zakłada dłonie na biodrach i przyjmuję minę,której czasami nawet najgroźniejszy czarodziej się mógł przestraszyć.
-Jak chcesz to mogę zaraz krzyknąć....Kochanie.
Wydukała.
Tom mruknął coś niezrozumiale pod nosem, ale Anastasia już odpuściła mu dalsze kazanie na temat wczorajszego wieczoru jak go to ostrzegała by nie przesadzał z alkoholem.
-Zobacz Tom. Nasza córka się zaręczyła! Będzie wesele!
Powiedziała po chwili po raz kolejny rozanielona. Wtedy nawet sam Lord zmusił się do uśmiechu i podszedł do młodej pary i złożył im gratulacje.
Wtedy Hermiona znów miała dziwne wrażenia.
Wszystko jej się przypominało.
To jak nienawidziła do czasu swoich 17 urodzin obecnego ojca i przyjaźniła się z świętą trójcą Hogwartu, a ślizgonów nienawidziła. A teraz? Sytuacja w ciągu ostatniego roku zmieniła się tak samo diametralnie.
Harry,Ron i Ginny nie istnieli już dla niej. Nie mówiąc o przyjaźni z nimi.
Pokochała Tom'a,który okazał się być naprawdę dobrym i czułym ojcem jednocześnie potrafiąc wszystkich rozbawić swoimi żartami.
Zaprzyjaźniła się ze ślizgonami tworząc Sliver Four.
No i pokochała pewnego blondyna. Kiedyś kompletnego idiotę.
Teraz najcudowniejszego faceta na ziemi.
Wszystko się zmieniło.
Nawet ona.



***

-Co wy na to by urządzić rodzinny wieczór?Zaprosiłabym Narcyzę do nas i byśmy wszyscy pogawędzili, lepiej poznali się.
Nadawała Anastasia,, a Tom co chwila wywracał teatralnie oczami czując się jakby słuchał Radia.
Hermionie jednak spodobała się ta propozycja by mogła lepiej poznać Narcyzę i dowiedzieć się czegoś więcej o rodzicach,którzy niechętnie wspominali o młodzieńczych latach.
-Jasne. Jest już po 16, więc można by zacząć już teraz.
Poparła matkę panna Riddle. A Anastasia uśmiechnęła się do córki. Wstała i przy stoliku na pergaminie nabazgrała parę słów i wręczyła płomykówce list mówiąc by zaniosła go do Narcyzy Malfoy.
Sowa tylko skinęła łebkiem i odfrunęła znikając gdzieś za liniami drzew.
Nie minęła godzina jak Narcyza zjawiła się w rezydencji Riddle'ów.
Przyszła do salonu i przywitała się z Aną i Tom'em, a na koniec z synem i Hermioną.
Wszyscy siedzieli w dobrych humorach.
A potem zaczęły się pogawędki.
-A pamiętasz Cyzia jak Tom się napił w pierwszy dzień świąt, a potem powiedział, że na pasterkę idzie?
Podchwyciła pani Riddle, a wszyscy zaśmiali się. Wszyscy z wyjątkiem Tom'a,który parsknął udawanym śmiechem.
Hermiona aż płakała z Draco ze śmiechu słysząc opowiadania rodziców.
-Taa, pamiętam to. Albo pamiętasz nasz sylwester? Tak zabalowałyśmy, że Tom nie wiedział którą prowadzić do domu i ostatecznie przyprowadził nas tu i próbował ulokować do spania?
-O tak. I pamiętam, że prosił mnie jeszcze "Kochanie połóż się spać jest czwarta nad ranem a ty śpiewasz".
Zaśmiała się Anastasia.
-Mamo? Poważnie? Widzę, że nie tylko Hermiona ma takie pomysły.
Stwierdził Draco i objął naburmuszoną narzeczoną,która fochnęła się za to że tak podsumował ją blondyn.
-Malfoy...a przypominasz sobie ten moment naszych sprzeczek w dormitorium? i skończyło się walką na poduszki i tymi torturami ze śmiechu?
-Riddle...
Warknął. A reszta przyglądała im się z rozbawieniem.
-O albo ten moment jak Moody zamienił cię w fretkę na czwartym roku i mówiąc, że naucza?
-Na Salazara nie przypominaj mi. To było okropne chodzić na czterech łapach. Dobrze McDziewica go przepędziła ode mnie.
-Taaa, a potem krzyczałeś,że twój ojciec się o tym dowie. Albo jak zawsze obiecywałeś coś zrobić, a kończyło się tą samą kwestią.
Hermiona nie wyrabiała ze śmiechu, a Draco co chwila był bardziej naburmuszony. Narcyza i państwo Riddle płakali już ze śmiechu słysząc wypominki swoich dzieci.
-To moja ulubiona kwestia.
Powiedział ślizgon dumnie wypinając pierś.
-W bardzo dobrym wykonaniu.
Dopowiedziała ślizgonka i cmoknęła go w policzek.
Anastasia zaklaskała w ręce.
-Ja to nigdy nie zapomnę jak Tom załatwił Bellatrix jak go zdenerwowała. Kazał jej się wynosić i nie opowiadać mu bajek, bo nic nie wie na ten temat. Biedna się wkurzyła i wyszła.
Stwierdziła Ana z przekąsem, a jej mąż wybuchnął nie pohamowanym śmiechem gdy przypomniał sobie to zajście. Długo wtedy próbował dogadać się z Lestrange,która była naprawdę zawzięta, ale zgodziła się zostać chrzestną Hermiony.
-To już wiem po kim mam cięty charakterek. Po tatusiu.
Mruknęła zadowolona Hermiona.
Draco parsknął śmiechem.
-To i owszem. Pamiętam jak dowaliłaś Davis i jaką ciepłą wiązankę jej posłałaś.
Stwierdził blondyn i zacmokał.
Za to oberwał kuksańca w bok od dziewczyny.
Znowu wszyscy się zaśmiali.
Do momentu w którym Hermiona ziewnęła.
-Oho, moja panna chce spać.
Powiedział troskliwie i sam ziewnął. Przeprosił obecnych i wziął ślizgonkę na ręce i powiedział wszystkim "dobranoc". I udał się z dziewczyną na górę.
Położył ją na łóżku i spojrzał na zegarek wskazujący już północ.
Pomachał głową i sam wsunął się na łóżko obok już śpiącej dziewczyny.
Leżąc chwilę sam zasnął.

CZYTASZ= KOMENTUJESZ♥

Wiem długo nie pisałam, ale musiałam szczerze przygotować całe święta i wiecie jak to jest.
Urwanie głowy. 
Więc w wolnej chwili naskrobałam to co widać. 
Huk że o 1 w nocy xD
Pytanie do was:
Oprócz komentowania rozdziału napiszcie mi jak oceniacie FSOD,jak zaczęły się wasze początki tutaj, jak tu trafiliście i jakie wrażenia doznaliście podczas mojego opowiadania? :D
Bo potrzebuję motywacji do pisania XD

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 61

Zadymy interesy, policja i problemy,
Do wyjaśnienia sprawy miałem zniknąć,bez ściemy.
Zerwać kontakty na góra dwa miesiące,
Poczekać aż ciśnienie zacznie być malejące.
"Karramba & Liroy - Pocałuj mnie w dupę"


***
Draco i Hermiona długo rozmawiali. 
Głównie temat rozpoczynał się o nienarodzonym ich dziecku, a zachowania Lorda. 
Jednak skończyło się na temacie zakupów.
-Draco, co ty na to byśmy powoli kupować rzeczy dla naszej niuni?
Zaczęła Hermiona.
Młody Malfoy odpalił papierosa i wzruszył ramionami zaciągając się papierosowym dymem.
-Nie za wcześnie? To dopiero miesiąc,nawet nie wiemy czy to chłopiec czy dziewczynka...
Kolejny raz się zaciągnął. 
-No dobra. Ale chcę sobie kupić jakieś ciuchy też...Przecież będę wyglądała jakbym piłkę połknęła. 
-A połkniesz?
Zaśmiał się blondyn, strzepując część popiołu do popielniczki. 
Hermiona szturchnęła go w ramię,dając kuksańca.
-Smoku...nie denerwuj ty mnie, 
Zarzuciła.
On tylko posłał jej szeroki uśmiech.
-Uspokój się mała. Jutro rano ruszamy w miasto i sobie wybierzesz parę ciuszków.
Po raz kolejny się zaciągnął i po kilku buchach, zgasił papierosa. Kasztanowłosa wtuliła się w niego i zasnęła. Draco pogładził ją chwilę po plecach i sam udał się w objęcia Orfeusza. 

***
Następnego ranka, Smoka i Hermionę zbudziły pierwsze zimowe promienie słońca. Przetarli oczy, zwlekając się z łóżka. Przez noc nasypało sporo śniegu jak na styczeń. I znali już swój plan na popołudnie. 
Zeszli na śniadanie, na które zawołała ich Anastasia. Lord siedział przy stole co chwila masując skronie,ewidentnie od bólu  głowy.
Wszyscy zasiedli do stołu zajadając się od jajecznicy,tostów, a kończąc na sałatkach. Tom z trudem przełykał cokolwiek. 
-Trzeba było więcej chlać. 
Podsumowała go Anastasia. 
Ten tylko zgromił ją wzrokiem.
-Kobieto, nie czepiaj się już.
Stwierdził i odstawił talerz na bok. Uśmiechnął się blado do wszystkich i opuścił jadalnię. 
Hermiona przebrała się na wyjściowo, a Draco narzucił na siebie swoją marynarkę od garnituru, a na to narzucił cieplejszy płaszcz. Panna Riddle natomiast zarzuciła swój zielony płaszcz i szalik.
Gotowi i zwarci do drogi ruszyli na Londyn.
Młody Malfoy splótł swoje palce z palcami Hermiony i przemierzali jedną z ulic deszczowego Londynu.
Wstąpili do jednego odzieżowego sklepu, gdzie Hermiona po dłuższym czasie kupiła sobie parę bluzeczek,które miały już jej służyć i spodnie ciążowe. Uśmiechnięta zapakowała ciuchy i mimo sprzeciwów blondyn zapłacił. 
Podziękowali sprzedawczyni i opuścili sklep. 
Chwycili się za ręce przemierzając kolejne ulice.
-Słońce idź, do restauracji, a ja coś załatwię..
Zaczął blondyn, a Riddle zmrużyła gniewnie oczy. 
-A co? 
-Niespodzianka. Idź słońce zaraz przyjdę. 
Złożył pocałunek na jej wargach, a potem na czole. Obserwował jak kasztanowłosa ruszyła przodem nie oglądając się nawet.
Uśmiechnął się i wstąpił do jubilera i kupił srebrny pierścionek zaręczynowy z diamentem o rozmiarze 18. 
Długo decydował się na wybór, ale w końcu znalazł dla niej coś idealnego. 



***
Hermiona za prośbą Drco ruszyła w stronę restauracji. 
Lecz po chwili pożałowała, że ruszyła się gdziekolwiek sama. 
Po drodze spotkała nikogo innego jak Weasley'a.
Automatycznie pobladła, gdy się z nim minęła, a on zatrzymał się przy niej z tym obłąkaniem wypisanym na twarzy.
-I co tleniona fretka już cię olała? 
-Odpieprz się od Dracon'a Wiewióro. 
Syknęła Hermiona, a on z całej siły przygwoździł ją do ściany. 
Poczuła na szyi zimny oddech rudzielca i w duchu zaczęła przeklinać moment, w którym zgodziła się iść sama. Ścisnęła w dłoni reklamówkę z zakupami. 
Z całej siły odepchnęła Ron'a.
I w tej samej chwili chciał ją spoliczkować, ale panna Riddle zauważyła jak silna dłoń blondyna odpycha Weasley'a jak najdalej od niej. 
Hermiona spojrzała na swojego obrońce. 
Wyglądał jak gniewny bóg w swoim czarnym płaszczu.
Z jego oczu biła żądza mordu. 
-Nic ci nie jest?
Zapytał troskliwie nim rudzielec zdążył się podnieść.a.
Kasztanowłosa zaprzeczyła zapewniając, że jest cała i zdrowa.
Jednak to nie zaspokoiło blondyna, jak zobaczył zbliżającego się do ślizgonki.
Padł strzał. 
Ron złapał się kurczowo za nos krzycząc z bólu. 
Hermiona zobaczyła krew, która sączyła się z nosa Gryfona i nerwowo schowała się za blondyna próbując go uspokoić. 
Po dłuższej chwili, udało jej się. 
Pociągnęła go za rękaw płaszcza i poprowadził do restauracji gdzie zajęli stolik w najbardziej oddalonym kącie. Było już popołudnie i akurat załapali się na obiad. 
Zjedli w cichej atmosferze, nie rozmawiając. 
Gdy opróżnili swoje talerze, ciszę przerwał Draco.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Dawaj. 
Odpowiedziała mu ślizgonka. A on wstał, stanął tuż obok niej i z kieszeni wyjął małe,czerwone pudełeczko i kleknął tu przed nią. 
-Wyjdziesz za mnie?
Powiedział głośno, otwierając pudełeczko, gdzie znajdował się srebrny pierścionek z diamentem. 
W oczach Hermiony zalśniły łzy szczęścia.
Schowała twarz w dłoniach. 
-Tak! 
Krzyknęła i rzuciła się na Smoka. Objął ją w talii i złożył namiętny pocałunek na jej ustach. W restauracji klienci wraz z obsługą zaczęli bić brawo. 
A on wsunął na palec ślizgonki pierścionek. 
Wtedy już zapomniała o całej sytuacji z Ron'em i tej całej nienawiści. 
Teraz liczył się on.
Draco.
Jej mężczyzna, z którym miała spędzić resztę życia. 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ♥
Rozdział krótki, ale mam tyle na głowie, że czas dla siebie mam może godzinę? 
To nie starcza na napisanie czegoś dłuższego..

niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 60

Draco wahał się co do postanowień Lorda. Jednak chwycił szklankę, upił łyka Whiskey i odstawił ją na stolik. Odwrócił się w stronę do ślizgonki, a jego dłoń spoczęła na jej brzuchu,który zaczął delikatnie masować przesuwając dłoń to w górę i w dół.
Uśmiechnął się sam do siebie wyobrażając sobie jak to wszystko by wyglądało.
On zadufany kiedyś w sobie narcystyczny dupek,arystokrata..mający własne racje,cele i życie.
Ona pewna siebie niegdyś gryfonka,która miała w życiu własne zakręty okazując się córką samego Lorda. Była dziewczyną, która potrafiła w nim wzbudzić o wiele więcej emocji niż nienawiść czy złość.
Wzbudziła w nim miłość.
Pożądanie.
A teraz nosiła pod swoim sercem dziecko. Jego dziecko. Jego krew.
-Pani Riddle? Ten ból nie był na pewno z tych normalnych...chciałbym żeby ją zbadał lekarz. Niby to dopiero miesiąc...
Jęknął do Anastasii, a ta zaśmiała się cichutko.
-Oh, Draco. To pierwszy trymestr, początkowe złe samopoczucia są normalne...Ale jeśli wolisz się upewnić to jeszcze w tym tygodniu zbada ją lekarz.
Uśmiechnęła się do blondyna, a on tylko przytaknął. Narcyza jednak spojrzała na syna dość niespokojnym wzrokiem,który wyrażał zmartwienie. Gestem wskazała mu pokoje obok, dając mu jasno do zrozumienia, że chce z nim porozmawiać i to poważnie.
Draco podniósł się z miejsca i pocałował Hermionę w czoło, oznajmiając jej, że zaraz wróci. Ta tylko przytaknęła i odprowadziła wzrokiem ślizgona. Lord pogrążył się w przemyśleniach we własnym gabinecie,do którego się udał, a Anastasia została z córką. Narcyza podążyła z synem do pierwszego,lepszego pomieszczenia.
Blondyn stanął na środku jednej z sypialni i wpatrywał się beznamiętnie w okno, gdzie słońce zaczęło znikać za horyzontem, nadając czerwono-żółtą barwę chmurach.
-Draco?
Zaczęła dosyć niepewnie Narcyza podchodząc do syna kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Wiem co chcesz powiedzieć,mamo...
Urwał jej. Odwrócił się do niej twarzą tak, że napotkał spojrzenie matki.
-Tak, właśnie chcę to powiedzieć! Synu, nie masz skończonej szkoły,która i tak została zaatakowana dla twojej ukochanej. Jak zapewnisz im odpowiedni byt?
-Mamo, proszę Cię. Daj spokój! Mamy spore oszczędności jak na początek, zresztą państwo Riddle również nam pomogą, będziemy rodziną w końcu. Kocham ją, rozumiesz?! Hermiona to miłość mojego życia i nosi w sobie dziecko. Moje dziecko!
Zaczął gestykulować nerwowo i krążyć po pokoju dając upust emocjom całkowicie. Pani Malfoy spojrzała ze zrozumieniem na syna, mając jednak jakieś wątpliwości, co całej sytuacji, ale postanowiła nie przeciągać długo tematu.
-Więc...do dalej planujesz Dracon?
-To, co by zrobił zapewne każdy mężczyzna na moim miejscu....Oświadczę się jej.
Rzucił znów spoglądając na okno, by uniknąć wzroku matki.
-Pamiętaj..masz we mnie wsparcie.
-Wiem, mamo. Dzięki.
Mruknął i gestem uznał rozmowę za zakończoną.
Opuścił pomieszczenie wracając do salonu,gdzie przebywała Hermiona. Rozmawiała o czymś z Anastasią i co chwila dało się słyszeć chichoty kobiet.
Blondyn podszedł niepewnie i przysiadł się do kasztanowłosej. Pani Riddle spojrzała na nich rozpromieniona.
-Jak wy cudownie razem wyglądacie! Pogadajcie sobie pójdę wam zrobić coś do jedzenia.
Uśmiechnęła się do Prefektów,by po chwili móc zniknąć gdzieś w kuchni.
-Co chciała mama?
Zagadnęła ślizgona Hermiona, a on uśmiechnął się wzruszając ramionami.
-W sumie nic ważnego, bo ważniejsza jesteś Ty.
Rzucił i chwycił jej dłoń, a ta uścisnęła ją uśmiechając się promiennie do ślizgona.
"Tak bardzo go kochała"




***
Uczniowie w Hogwarcie ponieśli ogromne straty.
Wielu uczniów poległo.
Wielu zostało rannych.
Harry Potter czuł się winny za atak na szkołę, gdyż był pewien, że to przez niego Voldemort się pojawił, że przez niego Hermiona wezwała ojca.
Filch krążył teraz po placu i zamiatał wszystko co było możliwe, a uczniowie z niewielką pomocą nauczycieli przesuwali i niszczyli głazy,które niegdyś stanowiły część budowli zamku.
Wiele osób również płakało jak bliscy im znajomi czy przyjaciele zginęli broniąc szkoły.
-Ginny...
Szepnął cicho Wybraniec, gdy spostrzegł pochylających się nad nią Weasley'ów. Nawet Ron pomimo swojej wściekłości, płakał.
Harry zaczął nerwowo biec w tamtą stronę i rzucił się na kolana z przeraźliwym krzykiem, gdy zobaczył bladą twarz rudowłosej.
Oczy miała przymknięte.
Na policzku miała niewielkie rozcięcie,z którego już krew zdążyła zaschnąć.
Była nienaturalnie blada i nawet nie drgnęła.
-Ginny, nie tylko nie ty...
Zaczął mówić monotonnie wybraniec, a łzy co chwila cisnęły mu się do oczu.
Ścisnął dłoń ukochanej po raz ostatni.
A on uronił kolejne łzy.
Ginny Weasley poległa walcząc.



***

Hermiona siedziała z Draco i wspominali te czasy gdzie się kłócili albo nawet jako przyjaciele robili sobie głupie żarty.
Do tej pory nie wierzyli,że z nienawiści przeszło do miłości,która rozkwitała w dość niecodziennym tempie.
Anastasia Riddle sporządziła na kolację naleśniki, a resztą zajęły się skrzaty.
Po raz kolejny powitała prefektów czułym uśmiechem.
Jednak Hermiona nie była aż tak promienna.
Przed oczami cały czas miała widok Gryfona,którego zabiła i padł przed nią i nie oddychał.
-Mamo...ja go zabiłam.
Ślizgonka znów zaczęła drążyć temat,a Draco patrzył ze współczuciem na dziewczynę,która ewidentnie się obwiniała.
-Skarbie..nie miałaś wyjścia...walczyłaś o życie twoje.Draco i waszego dziecka. Uratowałaś trzy życia, a zabrałaś jedno..zanim poślubiłam Tom'a również kogoś zabiłam. Obwiniałam się, ale on mi uświadomił sens tego. Teraz nie mam oporów do zabijania, jak chronię innych.
Uśmiechnęła się Anastasia.
Hermiona również posłała matce blady uśmiech.
Do salonu wrócił Tom Riddle niosąc kolejną szklankę po brzegi wypełnionym alkoholem.
Narcyza pożegnała się z synem, wiedząc, że on zostanie na noc z Hermioną i deportowała się do Malfoy Manor.
Pani Riddle widząc męża popijającego alkohol wyglądała na wkurzoną.
-Tom'ie Marvolo Riddle!
Mężczyzna odwrócił się na dźwięk podniesionego tonu żony z szklanką przy ustach i rozgonionym wzrokiem spojrzał na nią.
-Kobieto i czego krzyczysz?
-Bo za moment będziesz kompletnie pijany! I z jakiej to okazji?!
Anastasia nie dawała za wygraną i zaczęła krzyczeć na Lorda,a młodzi ślizgoni spoglądali na całą sytuację z niemałym rozbawieniem.
-Będę miał wnuka! Albo wnuczkę! Napić się muszę!
Warknął i opadł w fotelu.
Upił kolejny łyk gorzkawej cieczy i obserwował ogień,który żarzył się w kominku.
Pani Riddle machnęła dłonią wiedząc, że się nie dogada z mężem i siadła na swoim bujanym fotelu w kącie i zaczęła wpatrywać się w okno, a zachód słońca zginął już za horyzontem,a na jego miejscu pojawiło się bezchmurne niebo zapowiadając cieplejszą noc jak na styczeń,który szybko się kończył. Zima nie była surowa, a śnieg padał okazjonalnie i nawet nie było pory by sypnął obficie.
Przeczuwali że wiosna przyjdzie bardzo szybko, gdyż nie zapowiadało się już na śnieg i lód, o srogiej zimnie nie wspominając.
*
Tom siedząc w fotelu i popijając Whiskey mamrotał pod nosem jak go to czasami żona nie trzyma pod pantoflem, gdy są sami.
-Co za irytująca kobieta, nawet napić się nie pozwala.
Mruknął. Ale pech chciał, że nie powiedział to na tyle cicho jak chciał.
Hermiona i Draco na przemian obserwowali Lorda, to Anastasię,która podniosła wzrok na męża, a z oczu ciskały błyskawice zapowiadające kolejny wybuch.
-Napić się, napić.
Przedrzeźniała go.
-Może od razu studnię wychlaj!
Dodała i podniosła się z bujanego fotela opuszczając salon.
Draco zagwizdał cicho.
-Grubo,widzę. Może choć do Ciebie? Obejrzymy coś i takie tam?
Szepnął blondyn do ucha kasztanowłosej, a ta skinęła głową. Podniosła się do pozycji siedzącej i wstała. Draco upierał się, że ją zaniesie, jednak dziewczyna postawiła na swoim i ruszyła sama twierdząc, że czuję się lepiej niż wcześniej.
Wspięła się po schodach na górę i zatrzymała się przy drzwiach do własnej sypialni czekając na Malfoy'a.
Dołączył do niej i po chwili znaleźli się sami w pokoju ślizgonki, gdzie mogli rozmawiać bez końca na swoje własne tematy.
Dziewczyna włączyła film na laptopie,który podłączyła do plazmy. Akurat był to horror, który wybrał blondyn,który już wylegiwał się właśnie na łóżku.
Kasztanowłosa wspięła się na łoże tuż obok niego i wtuliła się do ślizgona, oglądając film.
-Wykończysz mnie kiedyś Malfoy, z tymi horrorami.
Jęknęła.
On tylko wzrok z tv skierował na nią i uśmiechnął się zadziornie.
-Też Cię kocham, Riddle.
I musnął ustami jej czoło,a potem wargi,a ona oddała namiętny pocałunek.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ <3


czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział 59

-Avada Kedavra...
Wyrzuciła jednym tchem Hermiona, a z różdżki błysnęło zielonym światłem, a po chwili jeden z Gryfonów padł na ziemię, nie poruszając się.
Drugi spojrzał tylko po Prefektach Naczelnych i zaczął się jąkać nie wiedząc co robić. Wtedy Draco uchylił się i rzucił się po różdżkę rzucając po chwili zaklęcie niewybaczalne.
Teraz drugi gryfon upadł na kamienną posadzkę niczym worek ziemniaków.
-Hermiona...
Powiedział cicho arystokrata chowając różdżkę, rzucając się coraz bliżej ukochanej tak bym móc ją przytulić.
Ślizgonka była roztrzęsiona całym przebiegiem akcji.
Jeszcze chwilę temu wrzucała pomniejszone kufry do kieszeni czarnej peleryny,którą narzuciła jej matka i odesłała psa ze skrzatem do rezydencji...A teraz została zaatakowana, broniła się i zabiła człowieka.
Zabiła czarodzieja, który był dla niej zagrożeniem.
-Zabiłam,, zabiłam go,Draco.
Zaczęła płakać tuląc się do ślizgona i płacząc. On tylko przytulił ją mocniej do siebie głaszcząc po plecach.
-Cii, mała...musiałaś...byłaś dzielna, damy radę.
Odpowiedział do jej ucha.
Nagle ksztanowłosa skrzywiła się i kurczowo dłoni dotknęła brzucha. Jej twarz wyrażała ból, a to nie umknęło uwadze arystokracie.
-Riddle, co jest?
Zapytał przerażony odsuwając się minimalnie, by móc spojrzeć na to co robi Hermiona. Ale gdy spojrzał, gdzie spoczywa dłoń dziewczyny.
-Boli..
Wyszeptała ze łzami, a ślizgon otrzeźwiał. Podniósł delikatnie kasztanowłosą i niosąc ją na rękach zmaterializował się wraz z nią przed mury Hogwartu.
*
Pojawili się tuż przy moście, gdzie mieli widok na całą wojnę.
Śmierciożercy walczyli z nauczycielami..uczniami i każdym,kto wystąpił przeciw nim. W tle dostrzegli Anastasię,której wzrok zatrzymał się na nich, a dokładnie na Hermionie,która zwijała się z bólu w ramionach blondyna.
Błyskawicznie zjawiła się przy nich,a wtedy jedna z wież Hogwartu runęła i z hukiem rozsypała się na ziemi raniąc przy tym obecnych tam krukonów.
Malfoy nerwowo przełknął ślinę.
Zamarł w bezruchu,gdy Pani Riddle zjawiła się tuż obok.
-Co jej się stało?!
Powiedziała w rozpaczy dłoń przykładając do czoła córki.
Blondyn zgłupiał gdyż nie wiedział co ma jej powiedzieć: "Pani córka jest w ciąży i to stres?!" i ganił siebie nerwowo w myślach.
Jednak to kasztanowłosa wydostała go z opresji ostatkami sił.
-Mamo...bo ja..jestem w ciąży..
Wyrzuciła z siebie,a Anastasia popatrzyła na nich jakby zobaczyła ducha, a informacje docierały do niej w zwolnionym tempie.
Jednak przyjęła to dosyć spokojnie..
-Dobrze się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
Mówiła jednym tchem zadając kolejne pytania, ale Hermiona z nerwów nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa.
Pani Riddle zrozumiała to i nerwowo pokiwała głową i dotknęła ramienia Smoka.
-Zabierz ją stąd do nas. Zrób co trzeba.Potem porozmawiamy.
Rzuciła szybko, a potem wypowiedziała "Avada Kedavra" do atakującego w ich stronę Puchona.
Draco skinął głową i znów zmaterializowali się do posiadłości Riddle'ów.
Wparował do salonu i położy Hermionę na kanapie. Z szafki wskazanej przez ślizgonkę, wyjął koc i przykrył ją.
-CO potrzebujesz? Wody, soku, lemoniady?
Wypytywał nerwowo trzymając jej dłoń.
Hermiona miała zaschnięte usta z pragnienia. Przeciągnęła delikatnie po nich językiem.
-Proszę, daj mi soku z dyni...ewentualnie zwykłą wodę.
Wyszeptała przymykając oczy, a młody Malfoy podniósł się i jak rakieta wystrzelił do kuchni. Znad zlewu wyciągnął większą rozmiarów szklankę, a z lodówki ulubiony sok kasztanowłosej.
Nalał napój do naczynia i podążył z powrotem do ślizgonki.
Pomógł jej usadzić się na kanapie w pozycji siedzącej i podał jej szklankę z sokiem.
Hermiona pochwyciła ją całkowicie spragniona i opróżniła ją jednym haustem, a blondyn poleciał po dolewkę dla dziewczyny.
Tym razem jednak opróżniła ją do połowy, a resztę odstawiła na stolik i znów położyła się w łóżku okryta kocem.
-Lepiej się czujesz,Riddle?
Zapytał z przejęciem ślizgon, a ta w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową. Dłonią przesuwała po jeszcze płaskim brzuchu.
-Tak.Dziękuję, Draco. Nerwy,stres...zdenerwowałam się i dlatego...na szczęście dobrze,że to dopiero 3 tydzień, bo później to byśmy lecieli już do jakiegoś szpitala.
Powiedziała żartobliwie,siląc się na uśmiech,który jej wyszedł.
Na ten gest nawet arystokrata się uśmiechnął.
Wtedy siedzieli już w salonie rozmawiając na przeróżniejsze tematy, jednocześnie zastanawiając się jak toczy się wojna w szkole Magii i Czarodziejstwa...





***

-Tom!
Krzyczała Anastasia szukając wraz ze śmierciożercami męża,który zniknął jej z oczu wraz ze słynnym Harry'm Potterze.
Wtedy dostrzegła ich.
Na najwyższej wieży szkoły jak mierzyli się nawzajem różdżkami, cienko stąpając po krawędzi budynku.
Harry rzucił się Voldemortowi na szyję i skoczyli...
-Nie!
Wrzasnęła Anastasia i rzuciła zaklęcie ochraniające jej męża przed ciężkim upadkiem.
To samo uczyniła reszta osób w czarnych pelerynach.
-Narcyzo zwołaj ludzi! wycofujemy się. Dość szkód im daliśmy.
Zarządziła twardo pani Riddle, a pani Mafloy stojąc po jej prawej stronie poprawiła pelerynę mocniej narzucając kaptur na głowę,zasłaniając twarz.
Uniosła różdżkę w górę, a po chwili na niebie pojawił się Mroczny Znak.
Duża czaszka w kolorze zieleni, a z niej wypełzający wąż.
Wtedy każdy kto był dalej od innych, zmaterializował się tuż przy moście.
Sam Lord Voldemort sprawnym zaklęciem odseparował od siebie Wybrańca.
Śmierciożercy zniknęli w popłochu. A państwo Riddle i Narcyza deportowali się do rezydencji Riddle'ów.
No i tam czekała ich długa, a zarazem jakże interesująca rozmowa...



***

-Moja córka....w ciąży?!
W salonie krzyk Toma Riddle'a zakłócił wszystko.
A Draco siedzący przy Hermionie wzdrygnął się i mocniej złapał dłoń ślizgonki. 
-Tom uspokój się! To twoja krew! Jesteś cholerykiem!
Mówiła z krzykiem Anastasia, a stukot jej obcasów dał znać o tym,że krok w krok podążała za nim. 
Ruszyli w stronę salonów, zastając parę Prefektów przy kanapie. 
-Hermiono wytłumacz mi to! kto jest ojcem dziecka?!
Warknął Riddle niebezpiecznie zbliżając się ku nim. 
Anastasia chwyciła ramię męża.
Za nimi zjawiła się Narcyza,której wzrok spoczął na synu, a potem na brzuchu dziewczyny. 
Kasztanowłosa przełknęła ślinę. 
-Tato...ojcem jest Draco. To moje dziecko i Dracon'a. 
Powiedziała spokojnie, a wtedy twarz Lorda wyraziła to jakby kamień spadł mu prosto z serca. 
-A jeśli to on to spoko....już myślałem,że mam kogoś zabić. 
Machnął ręką i podszedł do barku wyciągając Whisky. 
Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata. 
Zamiast pokazywać swojej nieopanowanej jak dotąd furii, ucieszył się, że ojcem jest młody Malfoy.
-No to przyszły zięciu...wypij ze mną. A moja żona jako doświadczona matka zajmie się rzeczami najważniejszymi. 
I tak o to Tom Riddle podał szklankę z Whiskey blond arystokracie...


CZYTASZ=KOMENTUJESZ♥
Wiem, że czekaliście długo..
Ale wyjaśnienie: byłam w szpitalu (niedoczynność tarczycy i bla bla)
No i ja wylazłam a trafiła znów moja mama i niewiadomo czy wyjdzie na święta.
Ale napisałam cokolwiek, by dać wam znać, że o was pamiętam! <3
i dziękuję za ponad 61 tys. wyświetleń <3

czwartek, 3 grudnia 2015

Miniaturka Ciche Wzgórze (Harry i Hermiona)

Hermiona Potter była cudowną matką dziewięcioletniej Amy, a zarazem wspaniałą żoną Harry'ego.
Po ukończeniu Szkoły Magii I Czarodziejstwa w Hogwarcie małżeństwo zamieszkało w niewielkiej części miasta Stanów Zjednoczonych.
Byli zakochani i po uszy i szczęśliwą rodziną. Jeszcze większe uczucie dosięgło ich, gdy Amy pojawiła się na świecie.
Dziewczynka miała długie,proste i ciemne włosy, delikatne wąskie usta i lekko wystające kości policzkowe. Dziewięcioletnie dziecko jedna było bardzo chude,a Harry i Hermiona zaczęli wozić ją do lekarzy jak tylko skończyła siedem lat.
Wtedy okazało się, że ich córka jest chora.
Jeden z lekarzy postawił diagnozę anemii, która miała swoje efekty. Została wykryta zbyt późno, a skutkiem ubocznym była schizofrenia i to, że Amy strasznie niszczyły się włosy.
Pani Potter wtedy strasznie płakała, gdy dowiedziała się,że jej jedyne dziecko jest chore. 
-Da się ją wyleczyć?
Spytała lekarza,a mąż objął ją w pasie.
Mężczyzna zmarszczył czoło. 
-Oczywiście, zawsze można coś zrobić, Pani Potter...ale tylko w miasteczku Silent Hill będzie mogła mieć tą możliwość, że wróci do pełni sił. My jedynie możemy zapobiegać chorobie,ale nie damy rady uleczyć jej całkowicie..Tam lekarze mają lepsze sprzęty i metody leczenia. 
Stwierdził, a pan Potter popatrzył na żonę.
-Więc mamy jechać, aż tam? 
Spytał Harry.
A lekarz tylko przytaknął głową. 
-Tak, bynajmniej to moja rada, ale to państwa decyzja co zrobią. 
-Pojedziemy.
Odparła jednogłośnie Hermiona, a Pan Potter potwierdził słowa żony. 

***
Minęły dwa dni. 
Hermiona zapoznała się w internecie z miasteczkiem Silent Hill,które położone było nad jeziorem Toluca w stanie Virginia Zachodnia w USA niedaleko South Asfield.
Zapoznała się z jego historią. 
Siedem lat temu, gdzie wybuchł pożar,sześć budynków spłonęło, a miasto pustoszało. Jednak nie zostało zamknięte i jeszcze wiele rzeczy funkcjonowało.Było to miasteczko wypoczynkowe z reguły,ale znajdował się tam szpital,szkoła,więzienie i hotel, jednak wiele osób również uważało Silent Hill za miasteczko górnicze.
Jednak Hermionie nie pasowały pewne fakty, które przeczytała:
"Kiedyś palono tam kobiety,które uważano za czarownice."
Jednak nie rezygnowała z leczenia tam córki. 
Trzeciego dnia Harry i Hermiona spakowali siebie i Amy na kilka dni i wyruszyli w trasę z nadzieją,że tam uzyskają pomoc. 

***
Czwartego dnia prawie dotarli. 
Jednak gdy przekroczyli granicę, a zielony znak głosił "Witaj w Silent Hill" drogę zagrodziła gęsta mgła, jednak Harry dalej jechał wskazaną trasą, a Hermiona dyktowała mu kierunki. Światła wspomagały jazdę. Jednak do warunków pogodowych dołączył się śnieg, a na drodze pojawiło się to "COŚ". 
Samochód gwałtownie skręcił i wpadł w poślizg,zataczając koło na jezdni z piskiem, a Amy zaczęła krzyczeć z przerażenia.
Wtedy nastąpił wypadek. 
Samochód stoczył się z drogi na niewielkim wzgórzu i sturlał się w niewielki dół. 

***
Harry ocknął się jako pierwszy w aucie. 
Pierwsze co zrobił, to rozejrzał się. Jego żona była nieprzytomna. 
Wtedy błyskawicznie odwrócił do tyłu chcąc zobaczyć córkę. 
Ale dziecka nie było. Zniknęło. 
-Hermiona!Kochanie!
Zaczął potrząsając żoną za ramię. 
Kobieta otrząsnęła się. Z rogu jej twarzy sączyła się krew.
-Harry?Co się stało? Co z Amy?
Zadała falę pytań  próbując się otrząsnąć. 
-Nie ma jej! Nasza córka zniknęła! 
Krzyknął. I opuścił samochód pomagając Hermionie wyjść z drugiej strony. Wzięli torby z bagażnika.
Zaczęli błądzić wokół gęstej mgły 
Szli ciężko,ale pewnie krzycząc co chwila imię córki. 
Po dwóch godzinach marszu dotarli do miasta,gdzie mgła ustąpiła, a pojawiły się zarysy budynków, a szyldy głosiły: "Witamy w Silent Hiil" 
Minęli kawałek miasta.
Hermiona stwierdziła, że to co czytała w internecie potwierdziło się.
Miasto opusztoszało i wyglądało na dawno opuszczone. Jednak zauważyła szpital,szkołę i inne budynki. 
Chwyciła męża za ramię. 
Wtedy on szturchnął ją i pokazał jej na krwawy napis na ścianie.
"Wasza córka nie żyje, została wysłannikiem piekieł."
Hermonia nie chciała wierzyć w to co widziała, jednak zaczęła histerycznie płakać, a Harry również uronił łzę. 
Wtedy przeklinali w duchu wszystkich lekarzy i ludzi,którzy wysłali ich do Miasteczka Silent Hill zwanego Cichym Wzgórzem. 
Nie znali nawet drogi powrotnej z gęstej mgły,samochód leżał zniszczony w rowie, a ich córki nie ma. 
Osiedlili się jednak tam z nadzieją, że ich córka odnajdzie się.
Że Amy wróci do nich,a to wszystko okaże się snem. 
Jednak miasteczko Silent Hill okazało się rzeczywistością....
A TY CHCESZ ODWIEDZIĆ CICHE WZGÓRZE?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dla zainteresowanych:
Miniaturka jest inspirowana filmem Silent Hill i stąd ten pomysł, jednak nie jest to plagiatem, gdyż miniaturka nie jest dokładnie wydarzeń chronologicznych filmu. :)
Mam kilka miniaturek w zanadrzu, dodam je tutaj by nikt nie musiał latać i szukać :)
To za to że nie dodałam dziś rozdziału. :)



środa, 2 grudnia 2015

Rozdział 58 cz.2

Hermiona była w totalnym osłupieniu.
Chciała zemsty dostanie ją, ale życie może stracić wiele osób.I to przez nią.
Odruchowo ścisnęła dłoń Smoka.
Blondyn był ewidentnie blady, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Oczy przybrały barwę lodowatego morza, a usta zacisnął w wąską kreskę.
W dłoń automatycznie chwycił różdżkę i podniósł się z miejsca.
Hermiona wraz z resztą ślizgonów poszła w jego ślady. McGonagall i Dumbledore jak i reszta nauczycieli stali jak skamienieli nie wiedząc co robić.
-Panie Filch proszę zabrać stąd uczniów...
Zaczął Albus jednak większość czarodziei opuściło wielką salę i zmierzało ku podwórzu.
W tej większości znaleźli się Draco,Hermiona,Blaise i Pansy oraz duża część Gryfnów.
Niebo z czystego błękitu zmieniło się na zachmurzone.
Wszystko wyglądało by normalnie, gdyby nie to, że mostem szła armia i to nie byle jaka. Ludzie w czarnych pelerynach z maskami na twarzy. Wyjątkiem stanowiła Narcyza i Anastasia. podążając tuż za Lordem Voldemortem we własnej postaci. Po Tomie Riddle nie było widać, że on to on. Twarz miał inną, a na głowie nie było nawet włosów tylko czysta łysina.
Czyli nawet słynny czarnoksiężnik miał maskę.

Zatrzymali się tuż w połowie placu, a Narcyza wraz z Anastasią zawołali swoje pociechy, by mieć je przy sobie.
Draco wiedział, że przejdzie na ich stronę, ale czy Hermiona również to zrobi?Zabraniał jej wielu rzeczy a zwłaszcza bycie Śmierciożercą, ale atak na szkołę był przesądzony. Nawet jeśli nie zostałaby nią sama to z przymusu, bo każdy kto wystąpi i przejdzie go gwardii Lorda automatycznie zostanie Śmierciożercą, tylko niektórzy są wyjątkami i umykają się od wypalania Mrocznego Znaku.
-Idziesz czy walczysz przeciwko nim?
Wskazał na Śmierciożerców. Hermiona stanęła przed trudnym wyborem. Bronić szkoły czy atakować ją,
Jednak zrobiła zdecydowany krok naprzód w stronę matki. Przeszła tylko z względu na to,że nie chce tracić rodziny,która wiele dla niej znaczy.
-Córeczko.
Objęła ją czule Pani Riddle i również przywitała Smoka,którego Narcyza zdołała już wytulić.
Lord posłał jej spojrzenie pełne troski, jednak nie zdradził swoich emocji innym.
Był całkowicie skryty.
-Blaise!
Wtedy pani Zabini wraz z mężem zawołali czarnoskórego, a on razem z Pansy ruszyli w stronę Śmierciożerców.
Coraz więcej uczniów się schodziło aż wreszcie zjawił się Albus Dumbledore i McGonagall,a Snape stanął w jak najdalszym miejscu od nauczycieli Hogwartu.
-Wydajcie Harry'ego Potter'a!
 Ryknął Lord w kierunku grona uczniów aż zaczęły się szemrane szepty.
-A cóż to ci Harry uczynił Tom'ie Riddle?
Odezwał się Albus trzymając różdżkę w dłoni. Był w każdej chwili zwarty i gotowy.
Lord parsknął śmiechem.
-Chłopiec który niegdyś przeżył musi zginąć...nikt nie będzie atakował mi córki i moich ludzi a na pewno nie on!
Rzucił i uniósł różdżkę tak szybko, że dyrektor nie zdążył zareagować.
-Avada Kedavra.
Padło zaklęcie a zielone światło wystrzeliło jednocześnie zabijająć Dumbledor'a. Wśród uczniów nastała jeszcze większa panika.
Lord zaśmiał się rozsiewając jeszcze większą panikę.


***
Anastasia zarzuciła na ramiona Hermiony czarną pelerynę a dwa wąskie sznureczki zawiązała tuż przy szyi i nałożyła jej kaptur.
Teraz była jedną z nich.
Była śmierciożercą.
Spojrzała na Draco,który miał ten niewyobrażalny ból wypisany na twarzy. Nie cieszył go ten fakt ani trochę.
Nie odezwał się ani słowem tylko ją objął i przytulił do siebie jeszcze mocniej.
-Przepraszam.
Wyszeptał do jej ucha, a oczy jej się szkliły, aż wreszcie pojedyncze łzy zaczęły płynąć.
-To nie twoja wina,Draco.
Odszepnęła cicho i mocniej się przytuliła.
Po dłuższym uścisku, trzymając się za ręce obserwowali całą akcję.

-Harry Potterze,ukaż się!
Krzyczał Voldemort, a między uczniami dochodziło do większych szmerów.
-Wróciłeś.
Wtedy z tłumu wyjawił się Wybraniec a zanim twardo podążała cała rodzinka Weasley'ów.
Zabrzmiały kolejne szepty.
Część Śmierciożerców zaśmiała się głupawo.
-A ty odejdziesz Harry Potterze. Chłopcu który niegdyś przeżył. ATAK!
Rozkazał Czarny Pan, a wtedy prawie wszyscy rozproszyli się. Wszyscy tylko nie Hermiona i Draco.
Stali na środku placu i obserwowali to jak jedni uczniowie wraz z nauczycielami walczą ze śmierciożercami, a inni uciekają szukając jakiegoś schronienia.
Błyskały tylko zielone i czerwone światła.
A Hermiona była pierwszy raz tak przerażona.
Jej dawny przyjaciel walczył z jej ojcem..wiedziała jak Lord kiedyś utracił moc, przez Harry'ego a ona nie chciała go tracić tylko dlatego, że chciała zemsty na Gryfonie.
Zaczęła biec w kierunku szkoły, przecież Migotka siedziała w jej dormitorium z Killer'em!
Biegła spanikowana, a blondyn pognał za nią nie wiedząc już co ma ze sobą zrobić.

Wpadli na siódme piętro zziajani.
-Qudditch.
Rzuciła szybko Hermiona do obrazu, a on udostępnił jej wejście.Wpadła do pokoju jak poparzona.
I miała rację.
Jej skrzatka siedziała właśnie na kanapie i bawiła się z psem.
-Migotko zabierz psa do rezydencji, tu nie jest bezpiecznie. Zajmij się nim tam,ja niedługo wrócę.
Rzuciła i uśmiechnęła się blado, a skrzatka spełniła jej życzenie. Wraz z psem zniknęła.
Hermiona chwyciła różdzkę i jednym zamachem spakowała rzeczy swoje i Draco, a potem zmniejszyła zaklęciem kufry i wrzuciła je do kieszonki wewnętrznej peleryny.
Blondyn obserwował poczynania dziewczyny jednak nie miał zamiaru zabraniać jej opuszczenia tego miejsca.
-Jesteś tego pewna.
Zapytał jednak po chwili wahania.
Hermiona westchnęła głęboko.
-Przecież my tutaj nie mamy już życia. Oskarżą nas o atak, o współudział lub co gorsza nas zabiją inni rzekomo święci uczniowie. Przykro mi bardzo, ale ja chcę pożyć i urodzić jeszcze dziecko.
Warknęła.
-Ale nie denerwuj się, tak? Jestem z Tobą i pomogę Ci. Nie jesteś sama.
Mruknął arystokrata.
Gotowi opuścić dormitorium ruszyli do drzwi jednak tam drogę zagrodziło im dwóch postawnych Gryfonów.
W mgnieniu oka obezwładnili ślizgonów na ziemię. Draco upuścił różdżkę,która zatrzymała się nieco dalej niż on sam.
Hermiona natomiast swoją ścisnęła mocno w dłoni.
Walczyła sama ze sobą.
Nie miała teraz pojęcia jak się obronić, a w głowie miała totalny mętlik. Żadne zaklęcie nie przychodziło jej do głowy, jakby postradała wszelkie zmysły.
Malfoy widział, że dziewczyna jest zagubiona, a on nie może jej pomóc.
-Mała,musisz rzucić to zaklęcie, te dwa słowa, niewybaczalne.
Powiedział cicho Draco patrząc jej głęboko w oczy jak tylko napotkał wzrok ślizgonki.
Po jej policzku spłynęła łza jednak z obojętną miną spojrzała na Gryfonów,którzy zaatakowali.
Uniosła różdżkę,celując w nich.
-Avada...

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Rozdział miał być dłuższy, ale znów nawaliłam.Pół dnia w szpitalu, badania, a potem jak wróciłam bół krzyża no bosko -.-
Ale obiecałam coś dodać :)